2014/06/11

falling in love just makes me blue

Harper Warren, lat dwadzieścia osiem, kelnerka w Lucky, czwarty miesiąc ciąży. Kiedyś miała głowę pełną marzeń. Marzeń o wyrwaniu się ze smutnego domu, w którym nie brakowało jej niczego, poza miłością, o idealnym mężczyźnie i prawdziwym uczuciu, o związku pełnym miłosnych uniesień, o domku z ogródkiem, psem, kotem i gromadce dzieci. Miłość pojawiła się w jej życiu, przynosząc jednak wszystko to, czego Harper już nigdy więcej zaznać nie chciała - cierpienie. Później odkryła, że prawdziwa miłość to ta, którą darzy się maleńką istotkę, rozwijającą się pod sercem, a od miłosnych uniesień lepsze jest poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Nawet, jeśli wszystko idealne jest tylko na pozór, brak emocji i głębszych uczuć pozwala uniknąć rozczarowań.

Ahoj! Na zdjęciu pani, której nazwiska nie znam; znalezione na tumblrze. W tytule Tom Waits. 

10 komentarzy:

  1. [Wizerunek sympatyczny bardzo (:]

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jak tu spójnie i jak pięknie!]

    Viktor Vermaelen

    OdpowiedzUsuń
  3. [W takim razie... napiszmy coś razem. ;D Harper długo już pracuje w Lucky?]

    Viktor Vermaelen

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ciepły i uroczy wizerunek, a także dobrze, chociaż krótko napisana karta, oddająca istotę Twojej postaci. :)]

    Max de Troeye

    OdpowiedzUsuń
  5. [Harper jest taka, jaką ją sobie wyobrażałam :) Życzę powodzenia na blogu i zapraszam na wątek ;)]

    Rafe

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zdjęcie znalazłam przypadkiem, ale ma w sobie pewien minimalizm zgodny z jakąś częścią Max'a, pewnie dlatego je wybrałam. ;) I również dziękuję za miłe słowa oraz życzę powodzenia na blogu. :)]

    Max de Troeye

    OdpowiedzUsuń
  7. [Przyczepił się ten gif do mnie już dawno i nie chciał dać spokoju, jak się trafiła okazja, żeby w końcu z niego użytek zrobić — nie było opcji, żeby nie (;
    Pomyśleć by o jakimś wątku. Kojarzyć się przynajmniej kojarzą raczej na pewno, chociaż mogą niespecjalnie sobie wchodzić w drogę. Więc pod względem relacji można by albo postawić na coś neutralnego i w zasadzie zacząć od początku, albo przyjąć, że Esther rzuciła ostatnio jakiś zdecydowanie nieprzyjemny komentarz odnośnie ciąży/dzieci, po czym dotarło do niej, że nie najlepszym pomysłem jest zrażanie do siebie ludzi praktycznie na samym początku nowej pracy i będzie to jakoś próbowała wytłumaczyć.]

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  8. [Możliwe, że toby sprawiło, że tym bardziej poczuła konieczność jakiegoś wyjaśnienia (;
    Jak coś — mogę zacząć, jak się ogarnę z tymi dwoma początkami, co mam do napisania.]
    Esther

    OdpowiedzUsuń
  9. [To znają się na pewno. Nieco ciężko wyciągać jakieś wielkie wnioski na temat postaci po tak krótkiej karcie, ale Harper wydaje się delikatna i sympatyczna. Viktor z kolei to typ życiowego przegrańca, jest strasznie słaby i tę swoją słabość próbuje (zapewne nieudolnie) schować pod przykrywką agresywnych zachowań. Tylko wtedy, gdy może kogoś zgnoić, czuje się kimś. Mógłby próbować własne niepowodzenia odkuć na Harper w naprawdę przykry sposób, który, w połączeniu z tym, że kobieta jest w ciąży, a więc hormony szaleją, mógłby wywołać bardzo ekspresyjne reakcje...]

    Viktor Vermaelen

    OdpowiedzUsuń
  10. [O! Pani serca Cartera już tu jest? Nie zauważyłam ^^ Zacznę więc, bo głupio by było pytać Cię o chęć na wątek ;]

    Pospieszne kroki, jedynie kilka wypowiedzianych słów, zamknięte oczy, przyspieszony oddech, kilka bardziej gwałtownych ruchów, potem czas na odpoczynek. Chciałby więcej, chciałby to powtórzyć, ale już nie ma na to czasu; w kancelarii kazał informować wszystkich zainteresowanych, że jest obecnie zbyt zajęty, nawet, żeby rozmawiać przez telefon, ale oni pracują tylko do dziewiątej. Tak samo, jak i on.
    Założył na swoje barki marynarkę, ostatni element układanki, która oddzielała życie klienta burdelu, od życia wspaniałego prawnika i przyszłego ojca. Zamknął za sobą drzwi przybytku uciech, z przekonaniem, że ten rozdział jego życia zniknął do czasu, aż mężczyzna znów zdecyduje się przekroczyć próg Domu Grzechu.
    Potem jak gdyby nigdy nic wsiadł do samochodu, wrócił do swojego mieszkania w centrum i pierwszym co zrobił, był długi, odprężający prysznic. Zmycie z siebie ostatnich resztek obecności tej innej, tej, której nie powinno być w jego prawdziwym życiu, w którym było miejsce tylko dla Harper.
    Wyszedł z łazienki w momencie, kiedy blondynka zdejmowała buty w korytarzu. Mimowolnie uśmiechnął się na jej widok. Bo to przecież ona. Jedyna, słuszna, prawdziwa.
    - Jak było w pracy? - spytał, wyraźnie zaintrygowany zmęczeniem widocznym na jej twarzy. Podszedł do kobiety, aby ucałować ją krótko w usta, a następnie pochylił się do widocznego już brzucha i nienarodzone maleństwo również dostało całusa. Naprawdę ją kochał, pomimo tego, że miłość w jego wykonaniu mogła być dziwna, niezrozumiana i w gruncie rzeczy toksyczna. Blake po prostu chciał wierzyć w to, że kocha się sercem, a nie ciałem.

    OdpowiedzUsuń