Arianna
Alessandra Sales-Levittoux
Ewentualnie
Aria, Ari, Alessa, Ana
28 letnia holenderka z francuską krwią
zajmuje się rachunkowością
+ pani architekt po studiach
temperamentna kobieta
trenuje kick-boxing
trzeba uważać.
Przyszła młoda matka
W 3 miesiącu ciąży.
Mieszanka krwi holenderskiej i francuskiej, stworzyła
kobietę silną i nieugiętą.
Stworzyła Ariannę Sales-Levittoux. Tak niezależną
jak tylko możliwe, bawiącą się życiem, mężczyznami lecz i
kobietami. Wie jak chce żyć, co robić i dąży do tego uparcie. W
tych pięknych oczach czai się coś czego świat nie chce poznać bo
jak mówią „Gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle”,
pasuje idealnie w tym przypadku. Wygląda niewinnie, lecz to
najbardziej mylne co może być. Nie jest dziewczyną bezbronną i
delikatną, potrafi pokazać swą gorszą stronę bardziej niemiłą,
ostrą.
Na co dzień jednak faktycznie obawiać się jej nie
trzeba, bardzo rozmowna i wzbudzająca zaufanie nawet gdy się jej
nie zna. Potrafi doradzić lub wysłuchać gdy trzeba. Uwielbia
flirtować, wdaje się w romanse ku niezadowoleniu brata.
Nie tak dawno stara się skupiać na
teraźniejszości i aktualnych zajęciach, których ma wystarczająco, teraz jednak zmieniła postrzeganie świata. Dalej nagina pewne zasady moralne i ma co nieco na sumieniu. Od dwóch lat znów w Amsterdamie, porzuciła
narzeczonego i życie w Portoryko. Powróciła do miasta gdzie
spędziła część dzieciństwa. Zajmuje się rachunkowością,
pomagając ogarnąć ten papierowy bajzel. Lecz również układa sobie życie ponownie, od trzech miesięcy jest w ciąży. Nie odważyła się powiedzieć o tym bratu z niewiadomego powodu, a mężczyznę, który ukradł jej serce trzyma na dystans.
Ari coraz częściej myśli o przyszłości, o tym jak będzie wyglądać jej świat za niecałe sześć miesięcy. Boi się tego lecz nie przyzna otwarcie do strachu. Nauczono ją by być silną osobą.
Bliscy | Więcej do oglądania
____________________Powrót trochę innej Ari :)
Poszukiwany ojciec dziecka.
[Witam :) Może powinniśmy otworzyć Przedszkole Grzechu? Taki punkcik, gdzie pracownice będą mogły zostawiać swoje dzieci podczas pracy? Samej Debbie by się to przydało, a dzieci już trójka będzie na blogu :D ]
OdpowiedzUsuń[Ari, poproszona przez Rafaela może przyjechać pomóc Debbie, dajmy na to dzień po wyjściu ze szpitala po urodzenia Gabriela. Skoro się trochę boi to stan poporodowy Debbie może ją jeszcze bardziej przerazić i w ten sposób zechce się zwierzyć z ciąży i swoich obaw :) ]
OdpowiedzUsuń[Dzień Dobry Wieczór Noc. Popieram ten pomysł wyżej i tak przyszłam się przywitać ;3 ]
OdpowiedzUsuńCosima
[ Można coś pomyśleć. Coś może w stylu że się przyjaźnią czy coś ? A co do pomysłu to jutro bo dzisiaj sen mnie już dopada ;3]
OdpowiedzUsuńCosima
[Okej, zaraz zacznę :)]
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńPierwsze dni po porodzie nie były łatwe i nałożyły się z ponownym otwarciem Domu Grzechu. Po wyjściu ze szpitala Rafael odwiózł ją i małego do ich domu znajdującego się na przedmieściach Amsterdamu, ucałował w czoło i wrócił w naprędce do firmy, którą musiał się teraz szczególnie zająć. O jej przywrócenie walczył w końcu ostatnie kilka lat. Obiecał za to, że kogoś przyśle i obietnicę spełnił.
Deborah nie miała siły, żeby wstać do drzwi gdy rozbrzmiał się dzwonek. Jęknęła głucho, obejmując Gabriela ramieniem i tuląc do piersi. Chłopiec rozpłakał się przebudzony.
- Otwarte! - zawołała wiedząc, że i tak dziecko przez najbliższe kilka chwil nie zaśnie. Usłyszała jak Hope biegnie przez salon krzycząc „Ciocia!” i sama weszła do salonu stając w drzwiach i uśmiechając się blado. Musiała wyglądać kiepsko z włosami w nieładzie, spiętymi w kucyk byle jak, szarą cerą i w dresie. Do tego czuła się cała obolała, wciąż jeszcze krwawiła, choć i to już powoli się kończyło. Największym problemem stanowiło ciało. Brzuch, który po ciąży pozostawiał wiele do życzenia i piersi pełne mleka, a przy tym obrzęknięte i z pewnością już nie tak jędrne jak kiedyś. Wszystko to kryła pod dresem i przydużymi koszulkami. Całe szczęście, że teraz Rafael i tak rzadko bywał w domu.
- Ariana. - Debbie wskazała jej gestem kuchnię i odesłała po cichu Hope do pokoju. Zarówno dziewczynka, jak i Gabe mieli teraz popołudniową drzemkę, a ten czas był dla ich matki jedyną okazją do wytchnienia. Dała kobiecie znać, że zaraz wróci i ponowiła próbę położenia dzieci do łóżek. Gdy w końcu jej się to udało wróciła do kuchni poprawiając potargane włosy. Było jej głupio, że tak wygląda, ale nawet gdyby chciała to po prostu nie miała czasu dla siebie. Sen był luksusem zwłaszcza przy budzącym się często noworodku i pełnej energii trzylatce. Gdzieś pomiędzy karmieniem ich, przygotowywaniem posiłków, sprzątaniem, usypianiem, przewijaniem, zawożeniem do przedszkola Debbie musiała znaleźć jeszcze czas na pracę, bo choć teraz była oficjalnie na urlopie macierzyńskim to czekały na nią do skończenia projekty, których nie dało się przesunąć.
- Chcę się nawalić jak autobus - przyznała bez ogródek siadając na jednym z krzeseł. Była wyczerpana.
[Witam na blogu znów moją drogą siostrzyczkę :D Co piszemy :)?]
OdpowiedzUsuńRafe
[I jakbyś mogła wpisz wizerunek w Administracji :)]
Usuń[Hej, hej :) Myślę nad wątkiem i coś mi przyszło do głowy. Taka relacja a'la przyjaźń, która przyjaźnią nie jest, bo moja Finna przyjaciółek nie ma. Coś bardziej na kształt tego, że lubią spędzać ze sobą czas i rozmawiać, moja pani lubi silne charaktery, więc na pewno by się dogadały. Nie mam tylko pomysłu na sam wątek, może Finna chciałaby się spotkać, żeby zwyczajnie pogadać na mieście, albo spotkałyby się przypadkiem w Domu Grzechu? Kurczę nie wiem, podrzucisz coś? :)]
OdpowiedzUsuńFinna.
– Obawiam się – odparła z westchnieniem Debbie – że przez najbliższe pół roku nie tknę jeszcze alkoholu. A przynajmniej nie w czasie, gdy karmię. Mogłabym oczywiście przejść na sztuczne mleka, ale... Są sztuczne – stwierdziła. Jej uśmiech był szczery, pomimo wszechobecnego zmęczenia malującego się na jej twarzy i kiepskiego wyglądu zupełnie niepodobnego do dawniej pociągającej kobiety.
– Zrozumiesz jak będziesz mieć swoje dzieci – rzuciła żartobliwie wstawiając wodę na herbatę. – Zobacz na Rafaela. Nikt by nie pomyślał, że on się kiedyś ustatkuje, a jednak sprawdza się w roli ojca całkiem nieźle. No, przynajmniej jak jest w domu – dodała z przekąsem, sięgając do szafki po kubki.
– Chcesz herbaty? – zapytała przy okazji szukając po szufladach jakiś kruchych ciastek lub innej słodkości, którą mogłaby poczęstować swojego gościa.
[Super. ;D Jakieś pomysły?]
OdpowiedzUsuńViktor Vermaelen
[Rozumiem, że Fin ma nie wiedzieć o ciąży? :D Zacznę coś, ale od razu zaznaczam, że nie odpisuję długo, bo zwyczajnie nie lubię ;D]
OdpowiedzUsuńFinna od kilku dni już czatowała na Rafaela, chcąc wypytać go o kilka interesujących ją szczegółów, dotyczących wynajęcia Lucky'ego na jedną noc. Było ją na to stać, nie była tylko pewna, czy Rafael nie uzna, że zamknięcie lokalu na dwadzieścia cztery godziny dla wszystkich poza Finną i jej gośćmi nie będzie dla niego nieopłacalne. Wolała się więc upewnić, żeby w razie czego zacząć szukać innej miejscówki.
Po krótkiej zabawie z jedną z prostytutek zajrzała więc do jego gabinetu, jednak kolejny dzień z rzędu go tam nie zastała. Obibok, nawet do roboty mu się przyjść nie chce. Od razu popsuł jej humor, pomimo tego, że nawet z nim nie rozmawiała.
Za biurkiem w skórzanym fotelu siedziała Ari, której w pierwszej chwili nie zauważyła, pogrążając się w narastającym gniewie. Samo jej spojrzenie jednak trochę ukoiło jej nerwy.
- Cześć. - powiedziała, zdając sobie sprawę, że dłuższą chwilę już stroi w drzwiach i wbija wściekły wzrok w stojącą na uboczu wazę. Najchętniej by ją rozwaliła na głowie Salesa.
- Twój braciszek nawet nie raczy przyjść do roboty? - spytała poirytowana, żeby po chwili usiąść naprzeciwko niej i potrzeć dłonią czoło. Ostatnio zdecydowanie zbyt często się denerwowała - faceci coraz bardziej mnie zawodzą. Właściwie na każdym kroku. Też tak masz? - spytała, spoglądając na nią pytająco.
Finna.
[Może jednak zróbmy zwykłą relację rodzeństwa ;) Jak dasz jakiś fajny pomysł to zacznę ;D]
OdpowiedzUsuńRafe
[To niedobrze, bo u mnie też słabo. Hym, ma ona prawo jazdy?]
OdpowiedzUsuńViktor Vermaelen
Lubiła Ari. Była chyba jedyną osobą, która z takim entuzjazmem witała ją od samych drzwi i która jednocześnie nie chciała jej przelecieć. Właściwie były do siebie trochę podobne. Silne charaktery, które wbrew pozorom nie pożarły się ze sobą, a wręcz przeciwnie, stworzyły wokół siebie coś na wzór przyjaźni, choć może to zbyt mocne słowo. Coś na wzór sojuszu - tak lepiej.
OdpowiedzUsuń- Godzin? Ja przychodzę tu już czwarty dzień pod rząd i nie mogę go nigdy zastać. Temu facetowi przydałoby się trochę dyscypliny - rzuciła nadal gniewnie, bo widocznie każde przytoczenie imienia Rafaela tego dnia miało ją wkurzyć. A jej przecież nie wolno było się denerwować. To źle wpływa na zdrowie.
- Jego strata, najwyżej oleję jego klub i rzucę forsą komuś innemu, kto przychodzi do pracy - dodała, bardziej do siebie, bo Ari pewnie nawet nie wiedziała o czym Finna mówi.
- Znalazłaś sobie dziewczynę? - spytała z rozbawieniem, kiedy brunetka stwierdziła, że przestała ostatnio polegać na mężczyznach. - bywają pomocni, ale fakt, częściej zawodzą, niż są do czegoś przydatni. Mój chłopak ciągle łazi i gada o ślubie. Pomału zaczyna mnie to wkurzać - mruknęła z cichym westchnieniem. Chyba była jedyną kobietą na ziemi, której nie śpieszyło się do wyjścia za mąż.
Finna.
OdpowiedzUsuń– Rok? – powtórzyła po niej posłusznie siadając. – Nie, podejrzewam, że na urodzinach Rafaela wypijemy przynajmniej po kieliszku szampana – odparła. Drażniło ją to, że musi tak o siebie dbać, nigdy nie miała z tym problemu, o swoje ciał dbała jak o świątynię, ale teraz wszystkie ograniczenia brały się z ciąży i nie sprawiały przyjemności. Nawet na jogging nie mogła się wybrać. Jeszcze dwa tygodnie, poród... Pierwsze kilka dni jest najgorszych. Potem już jakoś z górki, pocieszała się. Deborah nie narzekała na niedogodności, które towarzyszyły ciąży czy niemowlętom. Czas, który spędziła przy karmieniu, usypianiu i przewijaniu Hope w pierwszych miesiącach jej życia wspominała jako trudny do wytrzymania, ale mimo wszystko radosny. To było ich pierwsze dziecko (no, pierwsze jej, drugie Rafaela). Przy tym dziecku mają już jakieś doświadczenie, pójdzie łatwiej.
- Nie czuję już niepokoju, gdy jest w pracy... Wiesz, że mnie zdradzi jak zdradzał Rose. - Debbie rzadko się do tego przyznawała, być może dlatego, że na dnie serca wciąż gdzieś czaiła się niepewność. - Chyba naprawdę udało nam się przezwyciężyć to wszystko. Nawet prostytutki machające mu cycami mu przed nosem - dodała z rozbawieniem.
[Relacja mi obojętna, może zostać to, co było kiedyś ;D to zaczynam]
OdpowiedzUsuńSiedział w swoim biurze jak zwykle, zawalony w papierach. Choć Ari robiła dużo, to i tak 70% zostawało na jego barkach, bo otwieranie biznesu wymagało wypełnienia ogromu dokumentów i niejednokrotnie zawiezienia ich osobiście do którejś z publicznych placówek. Może gdyby otwierał sklep spożywczy, a nie burdel, było by trochę łatwiej, ale teraz musiał się przemęczyć. Debby zabrała dziś Hope wcześniej do domu, a więc Rafe mógł się skupić nad tym, co jeszcze zostało mu do zrobienia.
Usłyszał pukanie do drzwi. Proszę
- Cześć, Ari. Chciałaś coś? - zapytał, nawet nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
Zmrużyła gniewnie oczy, słuchając wywodu Arianny. Tak, była złą. Tak, chciała mu dopiec tak, żeby następnym razem dwa razy się zastanowił, zanim oleje swoje obowiązki w pracy.
OdpowiedzUsuń- Wyślijmy mu wszystkie meble do tapicera... niech wbije w fotele i kanapę różową skórę... przemalujmy też ściany. I biurko - powiedziała, zaczynając rozglądać się po pomieszczeniu. Szczeniackie, ale przecież nie chciała zrobić mężczyźnie realnej krzywdy. W końcu zapewniał jej całkiem miłe miejsce, w którym mogła spędzać wolny czas. A taka nauczka by mu się przydała...
- Na razie tylko się orientuję. Ten kretyn w końcu się oświadczy, a wtedy trzeba zadbać o wszystkie detale, jak wieczór panieński i tak dalej. To miejsce byłoby całkiem fajne, o ile Raf zgodziłby się wynająć mi cały klub na jeden dzień, ale nie wiem, czy to nie będzie dla niego nieopłacalne, dlatego wolałam się zorientować zawczasu, żeby w porę znaleźć coś innego. - wytłumaczyła jej. Nawet, jeśli chciała pomóc, to ostatnie słowo należało do Salesa, dlatego dopóki się do niego nie dobije, była zmuszona do bezczynności.
- A podobno to kobiety pod tym względem są straszne - wywróciła lekko oczami - gdybyś szukała sobie partnerki to mogę pomóc. Chcesz wyjść na miasto? Postawię Ci ciastko, a w zamian za to posłuchasz jak narzekam na wszystko i wszystkich i będziesz udawać, że mnie słuchasz. Pasuje?
Finna.
[ Pani całkiem fajna, o. Kurczę, kusi mnie powiązanie z dzieciaczkiem, co niedługo na świat przyjdzie, ale nie widzę Willa w roli ojca, oj, jeszcze nie...
OdpowiedzUsuńAnyway - wiem, jestem straszna, ale nie mam pomysłów. Czekam na baty. Jeśli pomysł jest - odsyłam z powrotem do siebie :D ]
Słuchał jej, szczerze mówiąc, bez większego zainteresowania. Bardziej był zapatrzony w ekran komputera.
OdpowiedzUsuń- To dobrze. Pieniędzy nigdy za dużo - stwierdził, wciąż uparcie wbijając wzrok w papiery przed sobą.
I zapanowała dziwna cisza. Nie niezręczna, ale pełna napięcia. Aż podniósł na nią wzrok. Wiedział, że coś się święci. Takie rzeczy czuje się w powietrzu. Była zdenerwowana.
A jednak gdy usłyszał informację o tym, że zostanie wujkiem zamurowało go. Wpatrywał się w nią nieodgadnionym wzrokiem. Gdyby znalazła sobie odpowiedzialnego mężczyznę. takiego jak on (hehe) to może nawet by się ucieszył, ale w takim wypadku tylko pokręcił głową.
- Dałaś się wyruchać temu frajerowi, to teraz będziesz niańczyć. - odparł tak po prostu, jakby go to wcale nie obchodziło. Tak naprawdę był na nią zły. Sam już nie wiedział o co. Miała przyjść i się go zapytać, czy może uprawiać seks z tamtym kolesiem? Wiadomo, że nie. Ale był przekonany, że on nie jest dla niej odpowiedni. Że ją zrani, że będzie przez niego cierpieć i się załamie. Była krucha, choć sprawiała wrażenie twardej. Przecież niraz wypłakiwała mu się na ramieniu i nigdy nie odmówił jej pomocy. Ale ona też nigdy nie słuchała jego rad.
OdpowiedzUsuńDeborah zarumieniła się, ale po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło, gdy Ariana szczerze przyznała o uczuciu Rafaela i o tym, jak zmienił się dla niej. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, tego potrzebowała.
Uniosła zdziwiony wzrok znad herbaty i odstawiła filiżankę. Wysiliła się, ażeby przywrócony na nowo uśmiech wyglądał szczerze, po czym wstała, obejmując kobietę w ramionach.
– Bez nerwów, Ari – poradziła jej ze spokojem – Przechodziłam przez te same uczucia z Rafaelem, wyrzucając go z pokoju, odmawiając seksu przez długie miesiące i drąc się na niego bez powodu. To po prostu hormony. I nie masz się czego bać. Przy pierwszym dziecku zawsze popełnia się wiele błędów, ale, daj Boże, przy drugim ma się już większą wprawę. Pomogę ci. Słowo, nie zostaniesz sama z dzieckiem.
[ Hejka :) Gdybym wcześniej zajrzała na bloga, pewnie Tajga pojawiłby się o wiele szybciej. Jednak dopiero niedawno skończyłam przeprowadzkę do nowego mieszkania i musiałam wszystko ładnie urządzić, bo w końcu pani domu ze mnie teraz pełną gębą. :)
OdpowiedzUsuńCo do wątku to jak najbardziej. Jeśli chodzi o Ari i Tajgę to ich relacja na pewno uległaby zmianie, bo jego przez ostatnie trzy lata w Amsterdamie nie było, a i podejście do kobiet zmienił, więc pewnie nawet by się do niej teraz nie dobierał.]
Tajga