2014/06/08

Kaya "Kay Kay" Somerset
striptizerka / burleska w krzywym zwierciadle 
dwudziestodwuletnia angielka 
sektor III

w ciągu tygodnia roboczego zamieszkuje dom grzechu
pracuje od dwóch lat

Takich historii jest na pęczki. Złamane serce, zaprzepaszczone szanse, ból istnienia przez okres dłuższy niż dwa lata, obwinianie Bogu ducha winnego świata - taki zestaw wystarczy, by rzucić wszystko w pioruny i wyjechać, gdzie pieprz konopie rosną. 
Bo być może na balecie świat się nie kończy; być może gdzieś tam znajdzie się jeszcze dla lolitki Kayi szansa na przygodę życia, choćby miała stracić to cholerne biodro raz na zawsze.
I oto stanęła, stanęła na nogi, stanęła na scenie, stanęła przed pierwszym, obleśnym facetem, który w zasadzie wcale nie śmierdział tak okropnie, jak była przeświadczona na początku; stanęła między nogami kobiety, którą na sto procent widziała niegdyś jako dziecko w telewizji. I owszem, stało się - ze swego niewinnego stylu bycia, swego oszczędnego i jakże niepewnego sposobu komunikowania się i ze swojej mizernej figury stworzyła wizerunek, którego nie podrobi nikt, który można kochać lub nienawidzić. Wizerunek lolity zagubionej na dzielni. Czuje się artystką, ach, czuje, ale jak słono musi za to płacić dzień za dniem? W końcu stwardniała, ale cóż można zrobić teraz, gdy już pokochają cię tłumy? Graj dalej. Zostało ci tylko osobliwe Pin-Up.
Bo w zasadzie publika ją kocha. Kocha jej firmowe białe pończochy, jej drobne usteczka i kontrast, jakiego dopełnia w całym tym zestawieniu jej ochrypły głos. Kocha jej rozciągnięte ciało, które, choć drobne, to pełne gracji, co zawdzięcza wieloletnim przygotowaniom do baletowych występów, którym miała poświęcić życie. Jest w tym wszystkim niezniszczalna.
Co robi w ciągu dnia? Czyta w parku, popija zieloną herbatę i patrzy w niebo. Weekendy spędza z kimś miłym. Brzmi banalnie, bo w zasadzie to cała jest banalna. Tak, moi mili. Nie głupia, nie - banalna. Tak, jak prosty do odgadnięcia rebus, jak matematyczny przykład, który się czuje, nie znając wymyślnych wzorów, jak rytm dnia kota.
W Domu Grzechu jest popularna. Wesoła, uczynna, porozmawia, może doradzi, a jeśli nie, to przejdzie do czynu - ha, nie spodziewaliście się, co? Sprośna jak cholera. Nie dajcie się zwieść. Rzuć czymś zmyślnym, może zacytuj Whitmana i jest twoja. Serio. Poza tym niemal wszyscy traktują ją jak młodszą siostrę, mało kto liczy się z jej zdaniem. Choć ona oczywiście twierdzi inaczej.


[ Karta na pewno będzie jeszcze milion razy poprawiana, uh.Wątki piszę lepsze, obiecuję. Lubię z góry założone relacje, takie, które mi urwą dupkę. Tyle ode mnie, mam nadzieję, że się polubimy ]

6 komentarzy:

  1. [Uuu, III sektor <3 Witam wśród autorów! :)]

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Spoko, spoko, podrzuć coś ;) Pustki pewnie dlatego, że już dość bab tu jest ;D]

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Świetna!]

    Viktor Vermaelen

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam na blogu i chwalę za wizerunek :)]
    Rafe

    OdpowiedzUsuń
  5. [Okej, nic z tego nie zrozumiałam xD Podpowiem tylko, że Finna nie miesza się w interesy, w które nie jest osobiście zamieszana, bo też nikt poza nią samą jej nie interesuje.
    Ewentualnie mogłaby jej załatwiać jakieś mocniejsze halucynki, czy cokolwiek, co Kay by chciała sobie wciągać, kurczę, nie wiem...]

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Chociaż jedna odnosi się do niego z szacunkiem, masz u mnie dużego plusa :D co piszemy :)?]

    Rafe

    OdpowiedzUsuń