2014/06/14

Trzy rzeczy zos­tały z ra­ju: gwiaz­dy, kwiaty i oczy dziecka.


HARPER WARREN

28 LAT | HOLENDERKA | KELNERKA W KLUBIE LUCKY | W 4 MIESIĄCU CIĄŻY


Urocza i skromna. Taką właśnie widzą ją inni, ale taka jest. Nigdy nie wymagała od życia zbyt wiele. Od zawsze chciała mieć tylko kochającą rodzinę, duży dom z białym płotkiem, ogródkiem i kominkiem, no i psa. Nie chciała światowej kariery ani góry pieniędzy. Choć marzyła jej się praca z dziećmi, chociażby w przedszkolu. Niestety nie wyszło, a jej życie nieco się pokrzyżowało. Tragiczna śmierć matki sprawiła, że jako młoda dziewczyna musiała przerwać studia pedagogiczne i szybko znaleźć pracę. Później było już tylko trudniej walczyć o swoje marzenia, o których chyba powoli zapomina... Co do mężczyzn to żaden nie zagościł w jej życiu na dłużej. Nie można jednak powiedzieć, że jest kobietą, która uwielbia skakać z kwiatka na kwiatek. Zawsze to ona była porzucana albo zdradzana. Ma swój honor i nigdy nie miała zamiaru godzić się na to by byle jaki facet miał ją i inne na boku (gdy o tym wiedziała oczywiście).
Odkąd przerwała studia rozpaczliwie pragnęła dziecka, z biegiem czasu coraz bardziej. Wiedziała, że młodsza się już nie będzie. Dziś jest szczęśliwa w czwartym miesiącu ciąży, a brzuch już coraz wyraźniej rysuje się pod ubraniem. To dla niej dar od losu i ogromne szczęście. Uważa, że jej związek jest taki jaki powinien być. Czuje się bezpiecznie i przede wszystkim stabilnie. Może nie jest to miłość o jakiej marzyła, ale docenia to, że Blake zaakceptował ją z tym małym bagażem. Wie, że nie musiałaby już pracować w klubie jako kelnerka, ale ona to nawet polubiła. Zwłaszcza teraz gdy wszyscy wiedzą o jej stanie i nie forsują jej zbytnio. Klienci zawsze lubili zaprosić ją do stolika i po prostu pogawędzić.


Odautorsko: Wizerunek - Alina Kovalenko;
Witam serdecznie oraz zapraszam do wątków i powiązań. (Edit. 15.06.14)

17 komentarzy:

  1. [Dzień dobry :) Pani na zdjęciach bardzo ładna. Jeśli masz ochotę to zapraszam na wątek do mojej bohaterki.]

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Fajna ta Harper :) Zapraszam na wątek do mnie ;D]

    Rafe

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jaki sympatyczny rudzielec ^^]

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  4. [Z założenia to zanim Harper była w ciąży, Esther jeszcze pewnie tu nie pracowała. Ale może początkiem, zanim się o ciąży dowiedziała jakoś by się to czasowo zgrało. Zgodzić raczej by się zgodziła, chociaż „lekcje” tak trochę w biegu musiałyby być, bo zatrudniając się w Lucky, nie rezygnowała z wcześniejszej pracy i miała problem z ogarnięciem wszystkiego.
    I ten, jeśli mam coś zacząć, to z góry ostrzegam, że tempo pisania miewam dość ślimacze, zwłaszcza na początku. A, no i jest jeszcze kwestia podejścia Esther do tematu ciąży i dzieci — które mogło spowodować przynajmniej w jakimś stopniu ochłodzenie relacji, nawet jeśli wprost nie powiedziałaby, o co chodzi.]

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  5. [W karcie nie ma, bo przy pisaniu stwierdziłam, że jak wedle „fabuły” całość niedawno została z powrotem otwarta, to się bez tego obejdzie. Później wyszło, że i tak czasy pracy przeróżne są podane w kartach, a moja została, jaka była (;
    W jakimś stopniu na pewno unikać będzie. A że zbyt łatwo jej Harper spokoju nie da, to dobrze — bo unikanie jej to kolejny przykład na to, że Esther się czasem jak dzieciak zachowuje po prostu. Zacząć mogę, ale to albo późnym wieczorem, albo jutro, bo w domu mnie większość dnia nie będzie.]

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dwa dni mnie nie było, a tu takie zmiany... Starej Harper już nie ma, za to nowa odpisała mi na wątek, który zaczęłam do starej. Wow, ogarniam, chociaż dopiero się obudziłam i ledwo żyję. W każdym razie witam! Mam nadzieję, że zostaniesz z nami dłużej, niż poprzednia autorka.]

    Pod tym względem Blake różnił się od większości mężczyzn. Podczas gdy inni starali się ignorować ciężarną Harper, on usłyszawszy, że dziewczyna jest w ciąży pokochał ją jeszcze bardziej. Wiedział, że dziecko to nie jest jego, ale pomimo tego zaakceptował je i uznawał jako swoje własne. Chciałby mieć dziecko z panną Warren, to chyba oczywiste, ale na razie wychodził z założenia, że nie jest ojcem ten, kto zasadzi ziarno, a ten, który zaopiekuje się maleństwem i da mu prawdziwy dom. A do tego przecież zmierzał i chyba nawet dobrze mu szło.
    Jeśli już mówimy o tym, "co by było gdyby", to dziewczyna wcale nie była od niego lepsza. Udawanie, że się kogoś kocha, żeby mieć w życiu wygodnie także było zdradą i Blake z pewnością poczułby się mocno wstrząśnięty, gdyby wiedział, że nie zależy jej na nim, tak, jak to sobie wyobrażał. Mogła wmawiać sobie i innym, że robiła to dla dziecka, ale oczywistym było, że wszystko to było inscenizowane dla jej własnej wygody.
    Ale obydwoje o niczym nie wiedzieli, prawda?
    - Nie musisz pracować, jeśli nie chcesz - przypomniał jej tylko, bo szczerze powiedziawszy nie miał nic przeciwko temu, żeby ją utrzymywać. Było go na to stać, a ona nie musiałaby codziennie się tak bardzo przemęczać. Na razie lekarz zapewnił ich oboje, że Harper jest zdolna do pracy i nie musi brać urlopu, ale kiedy jej brzuszek urośnie jeszcze bardziej, to mężczyzna z pewnością będzie starał się ją nakłonić do chwilowego rzucenia pracy na rzecz zadbania o własne zdrowie, a także zdrowie dziecka.
    Przesunął dłonią po jej długich włosach, kiedy wtuliła głowę w jego ramię i wziął głębszy oddech.
    - Ciężko. Wpłynęło dużo pozwów, głównie na Rafa, więc mam tonę papierów do przejrzenia. Większość to bezpodstawne oskarżenia, ale jest kilka spraw, które będą wymagać ode mnie większego zaangażowania. - mruknął w zastanowieniu, ani trochę nie kłamiąc. Burdele zazwyczaj miały tony niezadowolonych klientów, którzy potrafili ciągać właściciela po sądach za najmniejszą głupotę.
    - Ale dla Ciebie zawsze znajdę czas - zapewnił ją, odsuwając dziewczynę od siebie. - weź kąpiel, a ja zrobię Ci coś do jedzenia. Na co masz ochotę? - zapobiegawczo, miał w lodówce wszystko. Przynajmniej od czasu, kiedy nagle zażyczyła sobie nuggetsów w środku nocy, a on musiał biec w deszczu po pudełko gotowych, bo w lodówce nie było niczego, co nadawałoby się do przyrządzenia żądanej potrawy. - zawołaj mnie, gdybyś potrzebowała pomocy! - rzucił jeszcze tylko szybko, bo przez ciągle powiększający się brzuch czasami miała niewielkie problemy z wychodzenie z wanny.
    Tak, gdyby nie pewien defekt psychiczny pana Cartera, z pewnością byłby on mężczyzną idealnym

    OdpowiedzUsuń
  7. Blake po prostu nigdy nie przestał jej kochać, to dlatego. Fakt, mieli dla siebie mało czasu, oboje byli ludźmi potwornie zajętymi, dlatego ze stoickim spokojem przyjął do wiadomości, że Harper chciałaby zakończyć ich związek. Rozumiał ją, potrzebowała uwagi, kogoś, kto będzie miał dla niej czas, a w tamtym okresie swojego życia nie mógł jej tego dać. Dlatego, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja, spróbował się znów do niej zbliżyć i tym razem nie zamierzał już dać jej uciec.
    - Daję Ci tylko taką możliwość. Kiedyś ta praca może przestać Ci odpowiadać - powiedział na swoją obronę, bo przecież nie próbował z niej robić kury domowej, ani nic w tym stylu. Praca w Lucky była atrakcyjna dla młodych dziewczyn, ale z wiekiem zachowania rozpijaczonych, podstarzałych facetów mogły stać się męczące.
    Co do jego urlopu nie odezwał się ani słowem. Nigdy nie wspomniał jej o tym, że teoretycznie mógłby pracować w domu, a do burdelu zaglądać tylko od czasu do czasu, jednak przy Harper utrzymywał, że Rafael chce mieć go przy sobie w godzinach pracy. Jego przekonania były, jakie były, ale zdawał sobie sprawę, że jego dziewczyna niekoniecznie będzie pochwalać sypianie z prostytutkami, a tak przynajmniej miał wymówkę co do tego gdzie i z kim był.
    Podszedł do lodówki, gotowy na kolejne kulinarne wyzwanie z jej strony, ale zamiast usłyszeć kolejne abstrakcyjną i skrajnie niebezpieczną smakowo mieszankę dań, kobieta zasugerowała, że przyda jej się pomoc.
    Zerknął na nią kątem oka, mimowolnie się uśmiechając i zamknął lodówkę. Zdecydowanie nie przeszkadzałoby mu, gdyby nie chciała się z nim kochać, gdyż zdawał sobie sprawę z tego, że ciąża wiąże się z różnymi, nieprzyjemnymi bólami i innymi niedogodnościami, przez które mogłaby całkiem stracić apetyt na miłość. Dlatego podziwiał ją z to, że jak do tej pory, całkiem sprawnie umiała zaspokajać jego zachcianki. Pewnie miałby na ten temat trochę odmienne zdanie, gdyby nie posiadał alternatywnych źródeł zaspokajania swojego popędu, ale wolał nie zawracać sobie tym głowy.
    - Zawsze, kiedy próbuję być dobrym facetem i przyszłym ojcem, Ty wyskakujesz mi z czymś takim. - rzucił, niby to rozczarowany jej zachowaniem, choć chyba oczywistym było, że rozczarowany ani trochę nie był. Przez kilka sekund po prostu na nią patrzył, żeby po chwili podejść do niej i przyprzeć ją do ściany, zachłannie wpijając się w usta dziewczyny.
    - Ostatnio nieładnie sobie ze mnie zażartowałaś, dlatego nie licz na to, że dzisiaj Ci odpuszczę. - wymruczał jej do ucha, przesuwając dłoń z jej ramienia na pośladek, który lekko ścisnął. Zdarzały jej się czasem epizody, w których doprowadzała go do niesamowitej ekscytacji, po czym zostawiała z zimnym prysznicem. Miłe to na pewno nie było, ale ciągle powtarzał sobie, że jest ciężarna i ma swoje humory i humorki, które on musi akceptować.

    OdpowiedzUsuń
  8. Carter za to z ogromną aprobatą przyjmował każde jej "nasze" i "my", bo pomimo tego, że zeszli się stosunkowo niedawno, dawało mu to poczucie, że tym razem to jest takie prawdziwe i kompletne.
    Bo być może nie wyglądał na takiego faceta, ale bardzo chciał takiej prawdziwej, stabilnej rodziny i chciał, żeby tym razem ten związek przerodził się w coś poważniejszego, niż tylko szczylowate chodzenie. Był już za stary na tego typu zabawy, ale zbyt dobrze wiedział, że Harper miała teraz na głowie o wiele ważniejsze rzeczy na głowie i nie chciał jej niepotrzebnie mieszać.
    - A z ojca, który jest adwokatem diabła będzie dumne? - spytał, bo też zastanawiał się już nie raz nad kwestią tego, czy nie powinien zmienić pracy po urodzeniu maleństwa. Rafael był jego przyjacielem i bardzo mu ufał, ale z drugiej strony sam miał dzieci i wiedział, co teraz przeżywa Blake. Nie powinien więc mieć mu za złe ewentualnej zmiany miejsca pracy.
    Z początku jej humory bardzo dawały mu w kość, kiedy najpierw wesoła jak skowronek chciała obejrzeć jakiś film, a potem nagle wyburzała gniewem i płaczem, zupełnie bez powodu. Teraz jednak już przywykł do tego typu drastycznych uniesień emocjonalnych z jej strony i miał zamiar je znosić jeszcze długo, jeśli będzie to konieczne.
    - Powiedziałbym wręcz, że to jego obowiązek - odpowiedział na jej pytanie.
    To, że przerwała ich pocałunek niekoniecznie mu się spodobało, dlatego od razu przesunął usta na jej szyję, od czasu do czasu lekko ją przygryzając. Zdążyła już narobić mu ochoty, więc miał szczerą nadzieję, że nie zmieni nagle zdania i nie powie mu, że jednak nic z tego. Takie chwile zdecydowanie nie były przyjemne.
    - Grabisz sobie, mała - odparł z lekkim rozbawieniem po tym, jak z jej ust wypłynęło ostatnie zdanie. W końcu żaden mężczyzna nie lubił określenia "uroczy", a Blake szczególnie za nim nie przepadał. Dłoń, którą trzymał jej pośladek, wsunął pod spódniczkę i dał jej klapsa, ponownie złączając ich usta w długim pocałunku. Pomimo tego, że miał teraz ochotę na wiele różnych zabaw, bał się. Nie do końca wiedział na ile mógł sobie pozwolić z jej obecnym stanem, za bardzo obawiał się krzywdy dziewczyny i jej dziecka, żeby bez oporów rzucić ją na stół w kuchni i zedrzeć z niej ubranie.
    Zamiast tego, wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni kładąc jej ciało na miękkim materacu, niespecjalnie komentując to, że noszenie jej sprawia mu coraz więcej trudności. Tyle do kochania...

    OdpowiedzUsuń
  9. Pod tym względem nieco się różnili, ponieważ Blake'owi naprawdę nie przeszkadzało to kanapowe życie. Może dlatego, że był od niej trochę starszy, bardziej wymęczony i nie ciągnęło go do tego typu przygód. Zgodziłby się bez wahania, gdyby zaproponowała mu jakiś wyjazd, ale sam nie miał zamiaru niczego inicjować. Dobijał pomału do czterdziestki, to chyba nic dziwnego, że zaczął "ramoleć" na stare lata.
    To było jej zdanie, że dopóki dziecko jest małe i nie do końca wszystko rozumie, mogą robić co im się podoba. Blake patrzył na to z trochę innej perspektywy, bo chciał już od najmłodszych lat dawać mu jak najlepszy przykład, aby potem na starość nie usłyszeć, że był złym ojcem. Być może jako dziecko nie do końca wszystko rozumiemy, ale dorastając, wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować, a na światło dzienne wychodzą nieprzyjemne fakty. Wiedział to z autopsji, bo z podobnego założenia wychodzili jego rodzice, tłumacząc swoje nieodpowiedzialne zachowanie tym, że Blake jest za mały, aby to zrozumieć. Teraz miał do nich żal.
    Nie miał jednak zamiaru jej naciskać, aby przez wzgląd na dziecko rzuciła pracę w Lucky. Poza tym, nie była ona aż tak gorsząca, w końcu Harper nie tańczyła na rurze, ani nie zapraszała klientów na "pięterko", żeby umilić im wieczór. Co do jego osoby jednak... wolał to jeszcze dwa razy przemyśleć, zanim dziecko się urodzi.
    Cartera naprawdę mocno irytowało postrzeganie go jako jakiegoś uroczego, nieszkodliwego chłopczyka, ale jeśli słowa takie padały z ust Harper, to budziło to w nim jedynie lekkie rozbawienie. Kochał ją i z tego względu pozwalał na znacznie mocniejsze deptanie swojej dumy, niż komukolwiek innemu.
    Hamował się, to fakt, ale robił to tylko i wyłącznie z obawy o to, że może ją skrzywdzić. Z pewnością byłby lepszym kochankiem, gdyby nie pilnował się na każdym kroku, jednak nie potrafił tego powstrzymać, dopóki nosiła dziecko pod sercem.
    Uśmiechnął się szeroko, kiedy ruda przyciągnęła go do siebie, chwilę potem muskając ustami jej policzek. Chwycił dłońmi brzegi swojej koszulki, żeby ściągnąć ją z siebie i zrzucić na podłogę, a następnie wziąć się za rozpinanie jej stanika i ściąganie spódnicy.
    Popchnął ją, aby z powrotem położyła się na łóżku, jednocześnie sam pochylając się nad jej, prawie już zupełnie nagim, ciałem.
    - Jesteś taka piękna... - szepnął jej do ucha, jedną dłonią zachłannie zaciskając na piersi. Przygryzł delikatnie płatek jej ucha, stopniowo schodząc pocałunkami coraz niżej, aż w końcu dotarł do jej piersi, na przemian ssąc i przygryzając jej sutki.

    OdpowiedzUsuń
  10. Blake za to, chyba sam do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, że potrafi jeszcze oczarować inne kobiety. Choć może chodziło jedynie o kelnerki z Lucky, ale co do tego istniało inne wytłumaczenie. Wszystkie jak jeden mąż zwyczajnie były młodsze od Harper, a co dopiero od niego. Nie traktował ich więc do końca poważnie, a co dopiero, jako obiekty zainteresowań, dlatego wszystko, co mogło być w ich wykonaniu flirtem odbierał zwyczajnie, jako przejaw bycia miłym dla ciężko pracującego pana prawnika. Do tego dochodziła jeszcze jego nadąsana dziewczyna, której zachowania nijak nie mógł zrozumieć, no, ale w końcu był tylko wolno myślącym facetem. Nie wszystko od razu pojmował.
    Cieszyło go tylko to, że Warren sama zdaje sobie sprawę z tego, że nie może sobie pozwolić na tyle, na ile było ją stać przed ciążą. Blake był potwornie zapobiegawczy i nawet, jeśli oznaczało to mniejszą przyjemność, wolał poświęcić swoje dobro na rzecz dziewczyny.
    - A urosły Ci? - spytał, niby to zdziwiony, choć tej drastycznej zmiany rozmiaru jej biustu nie dało się nie zauważyć. Musiała to robić, no musiała. Za każdym razem, kiedy starał się być miły, czy romantyczny, ona zawsze wywlekała na wierz tego typu teksty. No po prostu demon, nie kobieta.
    Kiedy go uderzyła, poruszył bezdźwięcznie ustami, które ułożyły się w słowo "auć". Uśmiechnął się przy tym wesoło, pochylając się, aby złożyć na jej ustach kolejny pocałunek. Wsunął dłonie pod jej plecy i pociągnął ją w taki sposób, że teraz to ona znajdowała się nad nim, jednocześnie ani na chwilę nie odrywając się od jej słodkich ust.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli nie postrzegał ich jako potencjalnych partnerek, to teoretycznie dziewczyna nie musiała być zazdrosna z tego prostego powodu, że Blake nie zwróciłby na nie uwagi, nawet, gdyby wiedział o rzekomych zamiarach tych dziewczyn. Nawet wybierając się do sektora pierwszego zawsze wybierał te nieco dojrzalsze kobiety, koło trzydziestki, gdyż zbyt młode dziewczyny wydawały mu się po prostu... głupie? Niepoważne? Po prostu nie bawiły go już w takim stopniu, jak kiedyś.
    Czasem należał jej się taki lekki pstryczek w nos za te złośliwe przytyki, kiedy sam tak bardzo się dla niej starał. Szczerze, nie przeszkadzało mu tego typu zachowanie podczas łóżkowych igraszek. Znali się już na tyle długo, że mogli sobie pozwolić na tak dużą swobodę, poza tym nie stresowali się w swoim towarzystwie, a to zdecydowanie było plusem ich relacji.
    Już bez zbędnych komentarzy, czy oporów pozwolił jej zabrać się do roboty. W pewnym sensie tego oczekiwał, bo sam również lubił być rozpieszczany przez Harper. Niewiele kobiet, szczególnie tych będących w stałych związkach, zgadzało się na tego typu zabawy, uważając to, za coś obrzydliwego - nie raz z takim poglądem spotkał się w życiu. Miał jednak to szczęście, że Harper to nie dotyczyło, bo osobiście uwielbiał seks oralny.
    Przymknął oczy, przez moment delektując się jej dotykiem, żeby po chwili unieść się na łokciach. Nie mógł sobie odmówić tej przyjemności, jaką było obserwowanie jej w czasie "pracy".
    Wplótł dłoń w jej jasne włosy, co jakiś czas odciskając jej głowę mocniej ku dołowi, żeby wzięła jego penisa głębiej. Pomimo tego, że był miłośnikiem tego typu pieszczot wiedział gdzie znajduje się granica, a zdecydowanie nie chciał kończyć w ten sposób i to tak szybko. Przesunął więc dłoń z czubka jej głowy na podbródek i odsunął ją ostrożnie, aby go przez przypadek nie uszkodziła, po czym przysunął się bliżej dziewczyny.
    Zdjął jej bieliznę, po chwili pozbywając się też swojej, która nadal zalegała na udach i cmoknął krótko jej usta, prosząc, żeby położyła się na boku.
    Sam ułożył się tuż za nią, przylegając klatką piersiową do jej pleców, a dłonią sięgając do jej łechtaczki, aby zacząć ją energicznie masować.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy, próbując usprawiedliwiać swoje wybryki, Suz po raz pierwszy sięgnęła po argument w rodzaju „A ty to niby w moim wieku święta byłaś...”, Esther poczuła się, jakby dostała w twarz. Nie była — to sprawiało, że nie miała jak na podobne hasła odpowiedzieć, nie brzmiąc żałośnie i dlatego szlag ją trafiał, ilekroć je słyszała. Gdyby tylko wiedziała, że tak a nie inaczej będzie wszystko wyglądać, pewnie nie zdecydowałaby się złożyć wniosku o opiekę nad nieznośną gówniarą.
    Telefon od wychowawcy w sprawie nieodpowiedniego zwracania się do jednego z nauczycieli nie był najgorszą rzeczą, jaka mogła się przydarzyć, ale wysłuchanie kilkunastominutowej gadaniny połączone z zapewnieniem, że „oczywiście, porozmawia z siostrą na temat jej zachowania” i „oczywiście, postara się, by taka sytuacja się nie powtórzyła”, wystarczyło, by przyprawić ją o ból głowy. A przy tym głupotą byłoby wierzyć, że Suzanne przejmie się jakąkolwiek rozmową. Były do siebie podobne bardziej, niż Esther chciałaby przyznać i zdecydowanie nie stanowiło to powodu do radości.
    Próba poszła im całkiem sprawnie, przez co miały nieco wolnego czasu przed otwarciem klubu i początkiem występu. To dobrze; chwila spokoju była czymś, czego bardzo potrzebowała. W towarzystwie reszty striptizerek o tym spokoju trudno było mówić, oczywiście. Dlatego zamiast zostać ze wszystkimi, zarzuciła na ramiona lekką kurtkę i, korzystając z wejścia dla pracowników, wyszła na zewnątrz. Od razu lepiej.

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jasne, nie widzę przeciwwskazań :) Hmm... To może pewnego wieczoru Rafe po kłótni z Debby przyjdzie zdenerwowany do Lucky i trafi akurat na Harper?]

    Rafe

    OdpowiedzUsuń
  14. [Misza bywa tam bardzo czesto więc na spokojnie moga sie znać :) Można by zrobić taką zwykłą, zdrową przyjaźń bez żadnych łóżkowych przygód, chyba, że chcesz więc można i tak xD No i sorry, ze dopiero po dwóch dniach piszę, ale nie mogłam sie ogarnąć wcześniej ;/]

    Aristow

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Hej :) Dziękuję za powitanie :)
    Andrea dopiero od niedawna ponownie znalazł się w Amsterdamie, więc klub Lucky też dopiero od kilku dni zaczął odwiedzać regularnie. Mogą się znać właśnie stamtąd. :)]

    Andrea

    OdpowiedzUsuń
  16. Trzy długie lata nie było go w Amsterdamie. Trzy lata, podczas których Tajga starał się doprowadzić swoje życie do jako takiego porządku.
    Zerwał kontakt ze wszystkimi i wszystkim, co go łączyło z dawnym życiem.
    Starał się zapomnieć o tym, kim był i kim się stał.
    Starał się zapomnieć o Amandzie i własnym dziecku. O Mel, która z dnia na dziń stawała się dla niego ważniejsza. Nie chciał o nich pamiętać. Nie, kiedy starał się złożyć swoje życie do kupy.
    We Włoszech ogarnął się trochę. Zaczął uprawiać sporty, dzięki czemu potrafił panować nad swoimi wybuchami złości. Dokształcał się, by jego - już i tak mocno podszkolona - wiedza prawnicza była jeszcze lepsza. Chciał być kimś innym.
    Chciał być Andreą, który po powrocie do Amsterdamu nie będzie żył przeszłością. Który po tych trzech latach, będzie w końcu człowiekiem, którym zawsze chciał być.
    Nie będzie szukał w tłumie, tych którzy i tak już dawno o nim zapomnieli. Miał być Tajgą 2.0. Nową wersją starego siebie.
    Wrócił do Amsterdamu zaledwie kilka dni temu. Oczywiście, przez swój wrodzony pedantyzm wszystko w jego starym mieszkaniu było znów na swoim miejscu, a on mógł w spokoju oddać się pracy. Powoli dobiegał do swoich czterdziestych urodzin, lecz mimo to uważał, że niczego już mu do szczęścia nie brakuje. Nie chciał związków ani dzieci. Jeden zawód miłosny całkowicie mu wystarczył, by mógł zrozumieć, że on sam nie jest zdolny do miłości ani tym bardziej do stwoirzenia z kimś relacji opartej na wzajemnym zaufaniu, szczerości i wierności.
    Tego wieczora, Andrea po raz pierwszy postanowił odwiedzić miejsce, w któym jeszcze kilka lat temu lubił spędzać większą część swojego życia.
    Klub Lucky był dla niego odskocznią od codzienności, którą teraz wiódł w Amsterdamie. Przebywanie w nim było tym, czego potrzebował, bo jako nowa wersja samego siebie nie chciał wracać do Domu Grzechu, gdzie na pewno powróciłby do starych nawyków.
    Andrea powoli wszedł do klubu, rozglądając się po nim z ciekawością. Sales nieźle się napracował by przywrócić temu miejscu dawną światłość.
    Castellano skierował swoje kroki w stronę jednego z wolnych stolików, gdzie usiadł, jednocześnie rozpinając kilka górnych guzików koszuli. Oparł się wygodnie o oparcie kanapy i czekał, choć sam nie wiedział na co.

    Adrea

    OdpowiedzUsuń
  17. [Hej, hej. Przepraszam za nieobecność, drobna awaria laptopa ;)]

    Tak, Blake mógł się w tym w stu procentach zgodzić: Harper niczego nie brakowała i żadna małolata nie miałaby najmniejszej szansy, żeby znaleźć się na jej miejscu. Co prawda na tych kilka godzin w zaciemnionym pokoju Domu Grzechu... wtedy czemu nie.
    Carterowi taki układ rzeczy pasował. Wiedział, że Harper lubi być niezależna i woli pracować, niż żyć na jego utrzymanie, jednakże nie miałby nic przeciwko staromodnemu modelowi rodziny, w którym kobieta siedzi w domu i wychowuje dzieci, a mężczyzna biega do pracy i zaharowuje się dla rodziny na śmierć. Nie był szowinistą, po prostu... uważał, że ruda wcale nie musi pracować. Nie było im to do szczęścia potrzebne.
    Serce mu niemal stanęło w dniu, w którym postanowiła odwiedzić go w pracy. Był wtedy akurat zajęty prawdziwą pracą, ale wystarczyłoby, że wybrałaby inny dzień i... bardzo nieprzyjemna prawda mogłaby wyjść na jaw. Dlatego wolał tego uniknąć i wykpił się przed swoja dziewczyną natłokiem obowiązków i tym, że Rafael nie pochwala wizyt w czasie, kiedy ktoś pracuje. Co oczywiście było bzdura wyssaną z palca, ale na swoje szczęście Harper nie znała ich pracodawcy tak dobrze, jak Blake.
    Teoretycznie powinien pamiętać o tym, że prze hormony dziewczyna była o wiele bardziej wrażliwa i intensywniej odczuwała każdą zewnętrzna ingerencję, ale fakt, że był tylko facetem, do tego cholernie napalonym facetem, trochę komplikował sprawę.
    Trzymając dłoń pomiędzy jej nogami czuł, że jest coraz bardziej mokra, ale przecież o to mu chodziło. Odsunął się od niej na chwilę, chcąc dać jej trochę odpocząć i z lekkim rozbawieniem odebrał jej poduszkę, odrzucając ją gdzieś w bok. Kiedy już to zrobił, przesunął jedną z dłoni na jej pierś, delikatnie ja ściskając, a następnie przeniósł ją na gładkie udo kobiety, unosząc jej nogę ku górze, aby mieć do niej lepszy dostęp.
    Przysunął się bliżej niej i, na razie, bardzo powoli w nią wszedł, a z jego gardła wyrwał się ten cichy i niski, cholernie seksowny dla kobiet, męski jęk.
    Zaczął się w niej poruszać, ustami od czasu do czasu muskając delikatną skórę na jej szyi i ramieniu, z czasem nadając swoim ruchom większej intensywności.

    OdpowiedzUsuń