2014/06/09

passion...

"Jesteś mężem, którego nigdy nie miały. Wymarzonym facetem, który nigdy się nie pojawił..."


Max de Troeye


Cokolwiek by się nie działo, zawsze był ktoś ważniejszy od niego. Wielodzietna, argentyńska rodzina i ojciec alkoholik, który nie zadawał sobie trudu by utrzymać rodzinę stawiały przyszłość małoletniego Max'a pod wielkim znakiem zapytania. Matka urabiała się każdego dnia po same łokcie, nie mając czasu na to, by dostrzec jak utalentowany był jeden z jej czterech synów. Noc była jego ulubioną porą, bo wtedy mógł włączyć muzykę w ogrodzie za domem i tańczyć tak długo, jak tylko starczało mu sił. Dwa miesiące po piętnastych urodzinach Max'a ojciec zmarł na zawał serca, a dwa lata później odeszła także matka. To był ostatni moment, by móc wyrwać się z szponów spisanego na straty życia w małej, ubogiej mieścinie. Decyzja zapadła szybko - Max spakował do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy, z oszczędności kupił bilet i tak oto w wieku osiemnastu lat znalazł się w Europie, początkowo grzejąc przez rok miejsce w Paryżu, by ostatecznie wylądować w Amsterdamie, gdzie po raz kolejny noc otwierała przed nim multum możliwości...

Jako dwudziestopięciolatek, który urodził się w pierwszym dniu czwartego miesiąca roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego, mógł poszczycić się tym, że kolejny rok z rzędu piastował stanowisko fordansera w jednej z ekskluzywnych restauracji w Amsterdamie o nazwie "Aurore", gdzie wiele samotnych lecz bogatych kobiet spędzało swe wieczory, a dla rozrywki wpychało Max'owi banknoty do kieszeni szytych na miarę marynarek, pragnąc jedynie by porwał je do tańca w rytm ognistego, rozpalającego wszelkie zmysły tanga. Czynił to chętnie, zachowując jednak pełen profesjonalizm i nigdy nie pozwalając sobie na to, by pod wpływem alkoholu wylądować z którąkolwiek kobietą w łóżku. Chociaż czarował swą aparycją wszystkie napotkane damy, nie decydował się na uwodzenie ich (mimo iż świetnie to potrafił), bo wygodniejsze wydawało mu się płacenie i otrzymywanie tego czego pragnął w ciemnych i przesyconych erotyzmem czeluściach "Domu Grzechu", którego był stałym klientem od dwóch lat, goszcząc często w sektorach z numerami "I", "IV" oraz "VI". Chociaż wiele można by o nim powiedzieć, z pewnością nikt nie odgadnąłby, że Max jest człowiekiem tak wyzwolonym seksualnie, tak spragnionym wrażeń zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Nie kryje się celowo z swoim biseksualizmem, lecz nie czyni też z tego wielkiej afery. Zalicza się do mężczyzn raczej skrytych i powściągliwych, małomównych i posiadających wiele twarzy.

 Untitled

muzyka
powiązani

Ku woli ścisłości: 
TAK, jestem chętna na wątki, więc mnie o to nie pytaj.
 Powiązania akceptuję wszystkie: od tych głęboko patologicznych, poprzez nieszczęśliwe miłości, przyjaźnie, związki, rozstania i powroty, aż po pełne seksualności romanse, dramaty i wojny światowe.
Jeśli uważasz, że Max jest ciekawą postacią, to po prostu zaczynaj, bo szkoda tracić energię na ustalanie powiązań, skoro napisałam wyżej, że jestem zainteresowana każdego rodzaju relacją, byleby tylko było CIEKAWIE.
A i co najważniejsze... wątki na pięć zdań odpadają. Tylko średnie i długie.
A tak poza tym witamy się serdecznie i wbrew pozorom nie gryziemy. ;)

51 komentarzy:

  1. [Czeeeeeść, jednak Max : p Dobry wybór. ]

    Melinda Tier

    OdpowiedzUsuń
  2. [ To ja się z Cosimą witam i tak patrze i chyba tego pana na zdjęciu znam ? ]

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  3. [ I dobrze. Do tego Henry Cavill <3 piszesz się z Maxem na prywatny seans? Powiązań nie proponuję, nobo nie wiem czy byś chciała i co byś chciała :<]

    Melinda Tier

    OdpowiedzUsuń
  4. [No tak. Jednak znam tego pana i po prostu za wizerunek to dostaniesz wielkiego lizaka. Henry <3
    Skoro mam się nie pytać, bo chętni z Maxem jesteście no to od razu może z pomysłem przyjdę i przychodzę.
    Cosima w przeszłości robiła złe rzeczy i może kiedyś tam go przy okazji okradła czy pomagała komuś okraść Max'a czy coś. I teraz Cosima zaczęła pracować w DG i po prostu on ją rozpozna, a ona jego no i coś takiego? Co sądzisz? Ja ci nie odpowiada to ja coś innego wymyślę a jak tak to proszę zacznij. Chyba, że naprawdę ci się nie chce to w tedy mogę {jako, że nowi na blogu } zacząć. ]

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  5. Melinda przekroczyła próg "Aurore" bardzo wcześnie, chociaż miała wyznaczone godziny pracy. Przeważnie zaczynała od dwudziestej - dwudziestej pierwszej, czasami pojawiając się w swojej małej kawalerce dopiero późnym rankiem. Tego dnia pojawiła się znacznie wcześniej. "Aurore" tętniła życiem; pary konwersujące nad suto zaprawionymi stołami, kelnerzy lawirujący między stolikami, krupierzy przygotowujący się do gry. Dziwne lecz wszystko przestało ją ciekawić; powędrowała do łazienki dla personelu, przeczesując kruczoczarne pukle włosów, układających się miękkimi falami, śledziła własne odbicie w idealnej tafli lustra. Max… to była ciekawa alternatywa; kuszenie go w mniejszy i większy sposób. Na samą myśl o nim, upuściła dzierżony w dłoni przedmiot, wędrując palcami do koronkowej bielizny, noszonej pod czerwoną, bardzo dziewczęcą sukienką o skromnym kroju, kończącą się daleko przed kolanami. Zahaczając o biodro długim paznokciem, zsunęła materiał pozwalając im opaść na łazienkowe płytki, po czym odrzuciła ten zbędny materiał gdzieś na bok, nie zwracając uwagi, że zostaje na widoku. Podwinąwszy ubranie, oparła prawe kolano o umywalkę, pozwalając, aby jej działania ukrył dół stroju. Teraz skupiła umysł tylko na wydarzeniach rozgrywających się w ostatnich tygodniach; popołudniach, w których opalała się w skąpym bikini, czasami nawet darując sobie ubranie stanika, aby rozprowadzić równomiernie opaleniznę na całej skórze, nieprzypadkowo obierała sobie wówczas za idealne miejsce trawnik przed oknami pokoju Maxa w rodzinnej rezydencji jej ówczesnego chłopaka. W miarę, jak wspominała każde zetknięcie się z nim, czuła przyjemne ciepło, rozlewające się w jej podbrzuszu; ciepły śluz zaległ między udami Melindy, gdy wpierw nieśmiało poczęła dotykać najdelikatniejszego miejsca na swoim młodym, jędrnym ciele, choć ta nieśmiałość powolutku zdawała się zanikać w miarę, jak panna Tier zanurzona była w erotycznych fantazjach. Przed oczami stanął następny dzień, gdy to podczas kolacji, siedząc na przeciwko niego, pierwszy raz przesuwała nagą stopą najpierw tylko po łydce mężczyzny, obserwując brak reakcji z jego strony… wtedy przystępowała do dalszych kroków, czasami nieźle się gimnastykując, by dotrzeć do ukrytej w spodniach męskości bruneta. Widział, gdy przygryzała krwiste wargi, zachowując pozorny spokój; nie raz zapewne dostrzegł delikatne sutki malujące się pod ubraniem lub zalotny uśmiech błądzący na ustach, ilekroć na nią spoglądał. Odchyliwszy głowę do tyłu, jęknęła donośnie, aczkolwiek wyraźnie, poruszając palcami znacznie szybciej wzdłuż wilgotnej łechtaczki. Niebywałe, co jeden mężczyzna potrafił zrobić z zamglonym umysłem dwudziestoparolatki, przeżywającej swoje pierwsze, poważne zauroczenie. Imponował jej swoim wyzwoleniem seksualnym, arogancją, urokiem osobistym oraz niezaprzeczalnie pociągającą aparycją. Gdyby mogła, naraziłaby się na jego gniew, byleby tylko złapał ją w ręce... Och, pamiętała minę Maxa, kiedy pierwszy raz ubrała na siebie seksowne ubranie, podkreślające każdy walor sylwetki włącznie ze zgrabnymi nogami i zaokrąglonymi biodrami. Przestając się opierać, rozpięła trzy górne guziki, odsłaniając biust. Przymrużywszy oczy, nieśpiesznie powędrowała palcami znacznie głębiej, wykonując ruchy dużo wolniej lecz i tak zaciskała zęby, by nie wydawać z siebie dźwięków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślała o tym, żeby zamknąć drzwi, choć miała klucz od pomieszczenia. Nie miała się czego wstydzić - w najlepszym razie wszyscy uznają to za objaw niesamowitego podniecenia, co nie było dalekie od prawdy. Poza tym była także kwestia godziny. Mogła być więc spokojna, że nikt nie przeszkodzi w tych igraszkach…. zresztą, każdy normalny człowiek widząc ową scenę, potrafiłby dyskretnie wycofać się, ewentualnie żwawo dołączyć do zabawy, nie przerywając tej chwili moralnymi dylematami na temat różnicy wieku, poglądów lub innych tego typu faktów zbytecznych w tej chwili; w sferze intymnej wszyscy byli na równi. Mało to małżeństw rozpadało się poprzez takie istotki, jak Tier? Wodzące do grzechu, zatruwające zdrowy rozsądek swoimi seksownymi, jędrnymi ciałami i fantazjami przyprawiającymi nie jednego osobnika płci brzydszej o dreszcze rozkoszy. Ona nie była w niczym inna; obnosiła się z własną urodą nieco zbyt próżnie, podkreślała sylwetkę odpowiednimi ubraniami i uśmiechała się zalotnie z satysfakcją, słysząc za plecami gwizdy chłopców, czasami także starszych mężczyzn. O ile spojrzenia bywały zabawne, zwłaszcza, gdy cel szedł z towarzyszką, gesty czynione pod wpływem impulsu, powiększały jej ego. Znowu powróciła do Maxa, choć usilnie próbowała wyrzucić go z myśli. Napięcie między tymi dwoma rosło wraz nieprzerwanie od dwóch tygodni i nawet teraz, snuła kolejne plany uwodzenia go… teraz, gdy pieszcząc się, myśli miała skupione w okół bruneta. Otworzyła szeroko przymrużone do niedawna oczy, przyglądając się sobie w gładkiej tafli dużymi, błękitnymi tęczówkami; policzki miała zaczerwienione, łapała urywane oddechy pozwalając obserwować coraz mocniejsze falowanie biustu podczas szybszych, intensywniejszych ruchów. Kontynuowała poczynania, rozniecając na dobre ten ogień, w którym miała spłonąć. Sam Max budził w niej tak wiele sprzecznych odczuć, że samo wymówienie jego imienia w trakcie pieszczot, działało na nią niezwykle stymulująco, sprawiając, iż prawie mdlała z przyjemności. Wszystko… zarówno pocałunki składane na karku oraz szyi, nieco agresywniejsze przygryzanie płatków ucha lub ściskanie na wpół nagiej piersi w dłoni, zahaczając palcami o twarde, malinowe sutki, wprawiało Tier w stan niewiarygodnej rozkoszy, sprawiając tym samym, że od czasu do czasu pozwalała sobie w przerwie między powtarzaniem jego imienia, a skupianiem wyłącznie na palcach wyprawiających cudowne rzeczy pod dołem sukienki, na głośne, wyczerpujące jęki, odbijające się od ścian pomieszczenia echem. Nie interesowało ją to, czy ktoś mógł słyszeć. Chciała go. Chciała poczuć przesuwającą się dłoń, którą zabrałby z pełnej piersi, przenosząc na plecy, wciąż okryte materiałem; nim zdążyłaby obrócić jasną główkę w jego stronę, błyskawiczny zamek został rozpięty, a zaraz po nim sile dłoni, uległy haftki kremowego biustonosza. Uwolnione ze sztywnego materiału dwie półkule, należące raczej do małych, zafalowałyby wraz z przyśpieszonym oddechem. Walczyła z samą sobą, starając się opanować najmniejsze spazmy wstrząsających nią emocji; przecież zazwyczaj nie robił nic nadzwyczajnego, jedynie dotykał ją w sposób, o jakim marzyła.

      Usuń
    2. Widok Maxa w otoczeniu jakichkolwiek kobiet był trudny do zniesienia, ale widok Maxa w łóżku zaraz po stosunku z jej znajomą, z którą mieszkała, okazał się znacznie trudniejszy do przetrawienia, bowiem miała świadomość, że brunet nie poszedł z nią do łóżka dla pieniędzy. Ze wszystkich możliwych kobiet w Amsterdamie wybrał Monę, której bezsprzecznie należał się puchar dla największej ździry wszech czasów. A może to podniecało go najbardziej? Niegdyś sama Melinda była ostatnią dziewczyną na świecie skłonną ulec czarowi seksownego, obcego akcentu i boskich bicepsów. Ale tak się stało. Doszła z przeciągłym jękiem, opierając dłonie na umywalce. Zeszłego wieczora bawiła się w klubie z mężczyzną, którego twarzy już nie pamiętała. Spora ilość alkoholu wraz z gorzkim poczuciem zawodu, stały się mieszanką wybuchową, acz nim zdążyła złamać swoje postanowienie pod wpływem używek, ulotniła się. Utrata dziewictwa w klubowym kiblu, nie była szczytem jej marzeń. Po wczorajszym wieczorze, pozostały tylko intensywne, liczne malinki zrobione w okolicach piersi.
      Obiekt jej rozmyślań stał w progu łazienki z wyrazem twarzy niemożliwym do rozszyfrowania. Wpierw zwrócił uwagę na ciepłą wilgoć spływającą po wewnętrznej stronie ud - na ten widok uśmiechnęła się z namiętnym zadowoleniem wymalowanym na twarzy. Przynajmniej dopóki nie doszedł wzrokiem do sińców okalających młode ciało po spotkaniu z ostatnim klientem; nie była prostytutką, ale czasami umawiała się z gośćmi Aurore lub klubu Lucky. Rzucił jej spojrzenie, które byłoby zdolne przepalić beton.

      [wyjaśnienia wyślę Ci mailem, mam nadzieję, że ujdzie ;P]
      Melinda Tier

      Usuń
  6. [Życzę miłego blogowania, wątku nie zaproponuję bo męsko męskich nie prowadzę. I dziękuję za wpis w Administracji, halleluja :D]

    Rafe

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ah, niezdrowa milośc taka kusząca :) Chociaż ostatnio prowadzę zdecydowanie zbyt dużo gejowskich wątków, mimo to nie potrafię odmówić gdy Maxiu ma taki wizerunek <3
    Skoro proponujesz to powiedz mi jak to widzisz, to ma być romans czy związek? Jak to sie między nimi układa?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć!
    Jejku ten pan jest jak ze snu. Aż boję się zaproponować wątek, by nie zniszczyć swoim prostym rozumowaniem takiej postaci ^^; (Bardzo ładny, klasyczny wizerunek. Gratuluje wyboru.)
    Wolę się jednak spytać, czy powiązanie ci odpowiada. Tak gwoli bezpieczeństwa, mimo iż nie gryziesz :) Mi jedynie przychodzi na myśl coś w rodzaju chorej fascynacji Samuliego względem Maxa. Nie tyle romansowej, choć i to można tu wepchać jeśli lubisz patologię w jego stylu, ale bardziej profesjonalnej i artystycznej. Harmaajärvi mógłby przyczepić się w bezpiecznej odległości Maxa, także poza Domem Grzechu, mając go w oczach jako jednego z idealniejszych mężczyzn jakich spotkał. Szkicownik zapełniałby się coraz bardziej dziwacznymi projektami dla de Troeye, a i mężczyzna mógłby zacząć podejrzewać, iż ktoś chodzi za nim jak cień. Może konfrontacja w końcu i odkrycie prawdy, a co dalej z tym zrobiłby Max to zależałoby od ciebie jako autorki.
    Jeśli ci nie odpowiada, postaram się wymyślić coś jeszcze. Jeśli w ogóle nie chcesz wątku z Samulim to spokojnie, zrozumiem ^^]

    Samuli - niebezpieczny obserwator czy tylko zafascynowana dusza?

    OdpowiedzUsuń
  10. [Fajny on. Chcę wątek :<]

    Adelaida

    OdpowiedzUsuń
  11. [Niby każesz zaczynać od razu i bardzo chętnie bym to zrobiła, ale i tak wolę zapytać o to, czy wymyślone przeze mnie powiązanie Ci będzie pasować.
    Ja w Maxiu widzę dla Finny kogoś na wzór przyjaciela. Nie prawdziwego, bo takich moja bohaterka nie ma, szczególnie wśród mężczyzn, ale coś takiego na pozór. Mógł ją poznać właśnie w Aurore, krótko po przyjeździe do Amsterdamu, a, że Finna byłaby zainteresowana jego nieprzystępnością, to postanowiłaby się do niego zbliżyć wszelkimi możliwymi sposobami.
    Nie wiem tylko, czy będziesz ich bardziej widziała w formie seks-przyjaciół, czy czysto platonicznego związku, dlatego wolę najpierw to z Tobą skonsultować ;)
    No i witamy na blogu!]

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jeny, aż lecę cie utulić *zrywa się z miejsca i biegnie do niej by utulić mocno* xD
    Tyle czasu już w blogach sie babram, a ani razu nie udało mi sie skręcić takiej relacji, a czekałam na coś takiego! :D Namiętność, chęc posiadania i agresja to niebezpieczne lecz pożądane połączenie ^^ Co ty na to by to trochę skomplikować im, że mogli by z jakiś powodów mieszkac razem, nie wiem czy sami by się zdecydowali na to czy po prostu sytuacja jednego z nich zmusiła do tego. Przy tym łatwiej byłoby o konfrontację pod względem zdrady i nawet mogę zacząć bo mam pomysl na wkurwionego Miszę :D]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jeśli chodzi o Dom Grzechu, to pozostaje tylko i wyłącznie sektor VI, ale to w grupowym wątku z kimś by trzeba było. A ja na razie nie chcę grupowego.
    Można jakoś połączyć ich w przeszłości, są w tym samym wieku. No ale to musiałoby zależeć skąd on jest. Ale tu by nie pasowało, bo w założeniu Adela sobie siedzi od paru lat w Holandii, a jest Angielką, więc jedynie te dwa kraje, ewentualnie wakacje w młodości w jakimś innym. Przez jakiś czas, już będąc tutaj, mogli się spotykać. On nie wiedział, że ona jest dziwką, ona nie chciała mu mówić bo myślała, że dla niego z tym skończy, bo to taka piękna "miłość" i piękny związek był. Nie potrwało to długo, ich drogi jakoś się rozeszły. Teraz (tak, dopiero teraz, po tych paru latach gdy on tu przychodzi a ona pracuje), spotykają się. Załóżmy w recepcji. On przyszedł po coś, a ona akurat będzie chciała się czegoś dowiedzieć. Ucieknie od razu gdy go zobaczy, a on ją, on za nią pobiegnie czy coś, albo dowie się kiedy kończy pracę i będzie czekał, aż wyjdzie. Dalej jakoś się potoczy.
    Pasowałoby coś takiego, czy nie?]

    Adelaida

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Może łączyłoby ich coś więcej bo ona tak specjalnie go uwiodła czy coś żeby zdobyć to co chciała . Od taki duży przekręt. ]

    Cosima dostała tą pracę dzięki Mel. Mel, która zawsze wiedziała jak zareagować. Zawsze. Kiedy Cosima miała kłopoty ze swoimi... Skłonnościami oraz tym w jakie towarzystwo popadła to Mel jej pomogła się z tego gówna wyciągnąć. Pomogła jej zapomnieć. Stać się częściowo nowym człowiekiem. Cosima wyjechała dostała pracę, mieszkanie po siostrze i żyła sobie spokojnie z czystą kartą nikt jej tu nie znał, więc łatwo było jej zapomnieć. Uciec od przeszłości, która no niestety niczym mordoklejka się ciągnie i ma brzydki zwyczaj wracania. Nikt by nie przypuszczał, że tutaj może spotkać jedną z tych osób, które... No po prostu okradła. Zrobiła przekręt i okradła. Zdobyła zaufanie i okradła. Zdobyła wszystkie numery kont i innych... Okradła. Teraz nie zrobiłaby czegoś takieg,o ale kiedyś... Kiedyś była inna. Zepsuta.
    Siedziała w recepcji wykonując swoje zadania gdy do DG wszedł mężczyzna. Cosima zbladła. Jedna z jej ostatnich ofiar. Pamiętała jak trudno jej było zdobyć jego zaufanie. Pamiętała jak mogła sprowadzić go na samo dno, a jednak... Nie zrobiła tego. Zabrała tylko jedną konkretną rzecz i pewną... Sumę pieniędzy. Tylko tyle. Nie wiedziała dla czego. Może zapomniała się i zakochała w nim? Dlatego nie zabrała wszystkiego jak zwykle robiła ,a to co musiała zabrać? W każdym razie nie wiedziała co ma teraz zrobić. Niewątpliwie on ją rozpozna skoro ona go rozpoznała. O no to ma teraz przesrane.
    Szybko zastawiła się papierami i dodatkowo skuliła. Może w ten sposób pozostanie niewidoczna? Może jest tak napalony że nie zwróci uwagi na nią? Modliła się o to kiedy nieubłaganie zbliżał się do lady.

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  15. [W sumie to nie. Fajną afere można by było zrobić, skoro Max jest z Miszą, a Misza jest klientem Adeli, którą zaprasza do swojego domu. Nie wiem jak dokładnie tę afere zrobić, ale musimy jakąś <3]

    Adelaida

    OdpowiedzUsuń
  16. [Pasuje, pasuje. Ale co z aferą? To już na razie może zostawmy to, a sam wątek z tym spotkaniem na początek. Zaczniesz?]

    A.

    OdpowiedzUsuń
  17. [To nawet lepiej, że jutro. Muszę się uczyć dziś :<]

    Adelaida

    OdpowiedzUsuń
  18. Misza nigdy nie przypuszczał, ze na kimś będzie mu zależeć. Znajomość z Maxem zaczeła się zwyczajnie od poznania przez wspólnego znajomego, wydawało się, że będzie dobrze na takim poziomie jak było. Skończyło się za to dziwnie, prawie niebezpiecznie. Jeden chciał posiadać drugiego na wyłączność i nie akceptował możliwości dzielenia się z kimś. Dlatego pewnie, to był powód dla którego jeden perfidnie zdradzał drugiego. Później pojawiały się kłótnie, szarpanie...agresja jaka opanowywała ich w takich chwilach była gwałtowna, ale kończyło się to zawsze tak samo. Złość zmieniała się w namiętność i lądowali w łóżku razem, gdzie nie było jakoś łagodniej.
    Dziś Misza wracając do domu chciał załagodzić sytuację i napięcie jakie panowało między nimi od paru dni kiedy przespał się z dziewczyną, która długo podkochiwała się w nim. Do tego dziś mijało pół roku odkąd praktycznie byli razem, o ile tak to można było powiedzieć. Nie był skory do czułych gestów, ale jednak przełamał się teraz. Kupił wino, które wiedział że Max lubi i kilka innych rzeczy.
    Niestety gdy wszedł do domu, całe jego pozytywne nastawienie wyparowało. Patrzył przez moment na porzucone na kanapie ubrania, a raczej ich część. Koszula należała do Maxa, tego był pewny, zbyt często ją na nim widział by nie rozpoznać. Jednak błękitna sukienka było wystarczającą podpowiedzią, co się dzieje. Postawił torby na wysepce kuchennej, czuł powoli budzącą się złość. Apartament był praktycznie jednym otwartym pomieszczeniem, oddzielona była tylko łazienka i sypialnia, więc dużo możliwości nie było gdzie mógł zniknąć z towarzyszką.
    Zdjął kurtkę i powiesił ją na wieszaku. Skopał z nóg buty, idąc w stronę sypialni usłyszał dźwięki dochodzące z sypialni, a których nie chciał słyszeć już. Przeczesał palcami krótkie wlosy.
    Uderzył dłonią w drzwi, otwierajac je z odpowiednią siłą by uderzyły o ścianę. Zatrzymał drzwi gdy się odbiły. Stał w wejściu do pomieszczenia i patrzyl wręcz z nienawiścią na kobietę i jego, kurwa jego Maxa. Wiedział, ze jego szare tęczówki teraz bez wątpienia są teraz bardziej chmurne.
    - Znowu? Kurwa naprawdę nie potrafisz trzymać fiuta w spodniach dłużej niż kilka godzin? - jego głos jest oschły, wrogi. Sam nie wie co tak naprawdę najbardziej go wkurwiło, fakt, ze ten znów go zdradził czy, że pieprzy jakąś dziewczynę w ich łóżku.
    - Wypierdalaj stąd – warknął do dziewczyny, zaraz jednak się poprawił.- Nie, wypierdalać oboje stąd – zmrużył nieco oczy, krzywiąc się.- JUŻ! NIE CHCĘ CIĘ TU KURWA WIDZIEĆ! - dawno się tak nie wkurzył. Tym razem jednak nerwy puściły mu całkowicie, nie panowal nad gniewem bo to zabolało w jakimś stopniu.

    [No to prosze bardzo, zły Aristow jest xD]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ślicznie dziękuję za komplementy ^^; Pozwoliłam sobie zacząć, skoro pomysł się spodobał. Mam nadzieję, że odpis przypadnie ci do gustu!]

    Samuli siedział na korytarzu Domu Grzechu ze szkicownikiem na kolanach. Pufa była miękka, a ściana stanowiła idealne oparcie dla strudzonych pleców. Odrobinę poczochrane włosy to sygnał, iż niedawno Harmaajärvi musiał mieć ciekawy czas z jedną z tutejszym "dam".
    Niestety nie udało się to, po co tu przyszedł. Nie odzyskał weny. To takie...
    Smutne.
    Irytujące.
    Wycieńczające.
    Jak miał tworzyć nie posiadając ani krzty inspiracji!? Darł kolejną kartkę wyrysowaną nieudanym, dziwacznym projektem. Nie podobał mu się! Kompletnie mu się nie podobał! Był sfrustrowany, a to nie najlepsza postawa w miejscu takim jak to. W ogóle to dobrze, że pozwalają mu tu siedzieć na korytarzu, choć zapłacił kawał czasu temu.
    Musiał spróbować jeszcze raz. Co dzisiaj mamy... Środa? Zapach jabłek i karmelu był mało pomocny. Nie współgrał z tym co Fin miał w głowie. Może by tak... Uznać, że dzisiaj czwartek? O tak. Ciepło ognia, chwała płomyka, blizny pełne gorejącej pasji. Idealne! Idealne!
    Krawiec odwrócił gwałtownie głowę słysząc chichot i ruch na końcu korytarza. Podniósł się, zamiatając swoim oryginalnym płaszczem podłogę. W słabym światełku starał się dojrzeć któż to robił tyle hałasu.
    Nagle zmroziło mu ducha. Oczy rozszerzył, a i usta otworzył w zadziwieniu. Wchodzący właśnie mężczyzna był taki...
    Perfekcyjny!
    Postawny!
    Intrygujący!
    Pod projektantem nogi ugięły się, jakby zaraz miał zemdleć. Kim on jest!? Czemu wchodzi z tak cudowną bezczelnością w proces twórczy, wywracając go uroczo do góry nogami? Jest fantastyczny. Byłby jeszcze lepszy, gdyby okryć go atłasem w kolorze lazuru. Lub cienką skórą o dzikich przetarciach. Dodać do białej koszuli choć odrobinę czerwonego grzechu.
    Tak!
    Tak!
    Tak!
    Harmaajärvi wziął szkicownik i ołówek powoli, by nie zwrócić na siebie uwagi, podążył za tym cudem. Musiał go naszkicować!

    Samuli w pogoni za inspiracją

    OdpowiedzUsuń
  20. [Że tak powiem, moja Finna nie posiada genu wstydu, więc taka sytuacja na pewno by jej nie przytłoczyła, pomysł fajny, tylko zła postać do wątku ;) Myślę, że całkiem platoniczna relacja niekoniecznie pasuje do mojej postaci, ale w stosunku do Twojego pana widzę pewien odwrócony schemat co do innych wątków - mogliby ze sobą sypiać, ale bardzo okazjonalnie, bo Finna by była o wiele bardziej przywiązana do niego emocjonalnie niż fizycznie. Zacznę więc, żeby niepotrzebnie nie przedłużać.]

    Finna zdecydowanie nie była jednostką typową. W jednych budziła zainteresowanie, w innych obrzydzenie, jeszcze w innych pożądanie. Wszystkich tych ludzi wbrew pozorom można było wsadzić do jednego wora, obarczonego tytułem: ma ich gdzieś.
    Niewielu bowiem było ludzi, których zdanie ceniła sobie dziewczyna. Właściwie mogła ich policzyć na palcach jednej ręki i wszyscy byli mężczyznami - jej ojciec, chłopak, no i... Max.
    Ten ostatni był kompletnym ewenementem, bo dziewczyna nie dopuszczała nigdy do siebie myśli, że poza swoją rodziną będzie umiała się do kogoś tak po prostu przywiązać w sposób bardziej ludzki, niż instynktowny. Bo w przeciwieństwie do większości społeczeństwa z Maxem o wiele bardziej lubiła rozmawiać, niż uprawiać seks. Długo nie mogła pogodzić się z takim stanem rzeczy, uważając, że to wbrew jej naturze, aby mieć przyjaciela. Nawet przez jakiś czas go unikała, ale w końcu jakoś do jej śmiesznego i widocznie trochę ograniczonego móżdżku doszło, że przecież to nie jest aż tak dziwne. Nie musi być społecznym degeneratem na całej linii, może zachowywać chociaż pozory normalności, bo życie też nie jest ani w całości czarne, ani białe. Trochę normalności i stałości w jej środowisku nie zaszkodzi.
    Ostatnio targały nią dziwne, wręcz sprzeczne emocje. W domu wszyscy szykowali się do ślubu, pomimo tego, ze Ax nawet jej się jeszcze nie oświadczył. Coś jednak musiało w tym być, skoro wszyscy zachowywali się w ten sposób.
    Finna pomimo tego, że sama też zajmowała się już organizacją wieczoru panieńskiego, a także kreacjami na różne kolacje rodzinne i tego typu uroczystości, to z drugiej strony panikowała. Nie chciała wychodzić za mąż, nie chciała tego zrobić, bo bała się, że to w jakiś sposób odbije się na jej obecnym trybie życia, który całkiem lubiła. Ax zawsze jej powtarzał, że po ślubie będą ich czekać wielkie zmiany, pewnie dlatego czuła się tak przytłoczona i przestraszona. Tak, Finna van Dijk jednak czegoś się bała. Szkoda, że była to rzecz, o której większość jej rówieśnic marzy...
    Przyszła do burdelu, ale stając przy recepcji doszło do niej, że wcale nie ma ochoty na zabawę, nawet ze swoją ulubioną dziwką. Zwyczajnie była dzisiaj do niczego, potrzebowała dużej dawki alkoholu i kogoś, kto wpuści jej do mózgu bezsensowną papkę, niwelującą jej strach.
    Zeszła na niższe piętro do klubu, z zamiarem opróżnienia butelki burbona i zalania się w trupa. Nawet wzięła już z baru butelkę i szklankę, udając się na poszukiwanie wolnego miejsca, w którym mogłaby przycupnąć i popłakać w samotności.
    Zatrzymała się jednak raptownie rozpoznając siedzącego w boksie mężczyznę, który obecnie był za bardzo zainteresowany oglądaniem pokazu striptizu, żeby zwrócić na nią uwagę. Nie wyglądał, jakby szukał towarzystwa, ale... no, to nieistotne.
    Podeszła do niego i usiadła w wolnym miejscu, pomiędzy jego rozchylonymi nogami, opierając plecy o klatkę piersiową mężczyzny i nalała sobie pierwszą szklankę burbona, niemal natychmiast ją opróżniając. Czując na sobie jego zdziwiony wzrok, posłała mu tylko zbolały wyraz twarzy.
    - Nie chcę zostać żoną Axela - wytłumaczyła bez zbędnych wstępów, wpatrując się smętnie w pustą szklankę, którą dopiero co w siebie wlała. Wiele osób pewnie chciałoby mieć problemy tego typu, ale mówimy tu o Finnie, a nie o reszcie świata.

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wodził przez moment wzrokiem za dziewczyną, która wyglądała na spłoszoną i wręcz biegała ubierając się. Odsunął się na bok kiedy chciała przecisnąć się obok niego by wyjść z ich sypialni.
    Wrócił wzrokiem do Maxa dopiero gdy trzasnęły drzwi i to obwieściło, że dziewczyna opuściła mieszkanie.
    Patrzył na niego z grymasem kiedy ten tłumaczył się. Przesunąl po nim wzrokiem z czymś jak pogarda. Zwykle gdy Max nie miał nic na sobie, wzrok Miszy był przepełniony pożądaniem i wręcz pożerał każdy kawałek jego ciała, teraz jednak bliżej było temu do próby mordu.
    - Nie wiem, kurwa nie wiem! - nie panował nad złością.- Powiedziałem, byś się stąd wynosił, nie chcę z tobą gadać, ani patrzeć na ciebie – burknął wycofując się. Wrócił do kuchni. Nie, dziś nie będzie wyzwisk, nie dojdzie do rękoczynów. Aristow czuł się zbyt gównianie by zrobić cokolwiek z tych normalnych dla nich rzeczy podczas kłótni.
    Jak idiota chcial dziś by było inaczej, by spędzili razem trochę spokojnych godzin. Był wściekły na siebie, za tą próbę bycia...romantycznym? Dobre sobie. Wiedział już jak bardzo się to nie opłaca.
    Wypakował to co kupił i zaczął chować do lodówki, sięgając po wino miał ochotę rozwalić butelkę na głowie Maxa. Było to tak silne, że zacisnął mocno palce na butelce. Zaraz jednak odstawił ją na blat. Patrzył przez moment na trunek, zastanawiając się jak cholernie beznadziejnie to wyglądało. Robił coś niepodobnego do siebie i kończył wściekły, z drżącymi dłońmi i chęcią zaciśnięcia ich na szyi chłopaka, który wyszedł z sypialni za nim.
    Po paru minutach uspokoił się, schował resztę rzeczy do lodówki. Minąl Maxa bez slowa i poszedł do łazienki by przebrać pościel, nie wyobrazal sobie możliwości by spać w łóżku w którym jego facet, rżnął jakąś dziewczynę.
    Przebrał pościel, poprzednią wrzucając do kosza w łazience. Czuł się nagle naprawdę zmęczony, chociaz nie było tak późno. Przywykł do zarywania nocy, a teraz jego wytrzymalość gdzieś zniknęła. Zdjął koszulę i spodnie, zwykł spać w bokserkach, nawet chodzić tak po domu i dziś nie zamierzał tego zmieniać. Wchodząc do kuchni i sięgając po butelkę wody, strącił z blatu podłużne pudełeczko, które położył tam wcześniej, a teraz sobie przypomniał. Schylił się po nie i przyjrzał z ponurą miną.
    Podszedł do Maxa wyraźnie jeszcze wrogo nastawiony.
    - Masz, w końcu pół roku minęlo odkąd to trwa – wepchnął mu pudełeczko w dłonie. Nie stać go było na ładne dobierani słów.- Dzięki za ciekawy wieczór, lepiej być nie mogło – jego głos ocieka sarkazmem. W pudełeczku znajdował się zegarek, Rolex black titan.
    Nie czekał na jego reakcje, poszedl do sypialni trzymając w ręce dalej butelkę wody. Często kolo łóżka stawiał butelkę z wodą bo potrzebował dużo płynów.

    OdpowiedzUsuń
  22. Rodzina potrafiła być przysłowiową kotwicą trzymającą cię w miejscu; ona wiedziała o tym najlepiej. Mając tak liczne, zróżnicowane wiekiem rodzeństwo, które było zdane jedynie na siebie - słowa o kochających rodzicach kwitowała ironicznym śmiechem. Jej ojciec w przerwie między wyrokami, robił dzieci na potęgę, a matka szukała najbliższej okazji do wylania sobie za kołnierzyk. Starsze rodzeństwo znęcało się nad młodszym i w tej wiecznej walce o byt, czasami traciła rachubę. Może dlatego dziś była tak... egoistyczna, skupiona jedynie na swojej przyjemności, pragnieniach oraz celach. Niektórzy pokusiliby się o stwierdzenie 'zepsuta' lecz w tym przypadku, to nie obrzydliwe bogactwo zniszczyło dziewczynę, a nadmiar wrażeń i emocji, z którymi czasami nie mogła sobie poradzić. Gaspara poznała rok wcześniej, kiedy przypadkowo trafił ze znajomymi na prywatny pokaz striptizu. Kiedy pojawił się na kolejnym występie, pozwoliła zaciągnąć się na drink i uwodzić przez przeszło całą noc. Dopóki go nie spotkała, myślała, że choć w tej jedynej dziedzinie życia, będzie niedoświadczoną dziewczynką. Miał dziwne przyzwyczajenia; podniecały go sytuacje, w których niekoniecznie brał udział, zmuszony wytężać wyobraźnię. Odpowiadał jej taki układ, ale niekiedy jego wymagania i żądze sprawiały, że dostawała białej gorączki ze wściekłości. Zupełnie, jakby chciał z niej wydrzeć resztki przyzwoitości, której nie posiadała już zbyt wiele. W zamian ofiarowywał wygodną egzystencję oraz nikłe poczucie bezpieczeństwa. Czyż to nie dokładnie to, czego pragnęła? Chyba nie.
    Niezaprzeczalnie potrafiła zrobić wrażenie na otoczeniu - kiedy wracała z pomieszczenia pracowników po kolejnym kaprysie Gaspara, większość oczu było skierowanych dokładnie na nią. Zupełnie jakby wiedzieli. Ta myśl, podnieciła ją jeszcze bardziej. Szpilki na przeciętnym obcasie stukały tonąc w muzyce wypełniającej 'Aurore', elegancki krój prostej sukienki podkreślał idealne półkule piersi, a filuteryjny uśmiech zdobił urodziwą twarzyczkę. Podeszła do stolika, gdzie siedzieli dwaj mężczyźni i zajęła miejsce obok narzeczonego, wcześniej witając się z jego bratem; podała mu ciepłą dłoń z długimi palcami, które jeszcze niedawno miała zanurzone w sobie i postarała się wykrzesać z siebie najbardziej urodziwy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Melinda jest tancerką.
      - Tancerka to zbyt duże słowo... - stwierdziła z rozbawieniem, pozwalając objąć się władczo ramieniem. Odszukała w torebce papierosa i zapaliwszy go, między smugami dymu, przyjrzała się Max'owi. Był podobny do Gaspara lecz znacznie wyższy i nieco lepiej umięśniony. Jego twarz była równie fascynująca, jak reszta ciała ukryta w eleganckim garniturze. Miał w sobie coś, co kazało kobiecie zastanawiać się nad tym jak wygląda bez ubrań.- jak na kogoś, kto rozbiera się raptem dwa razy w tygodniu przed obślinioną publicznością. - dodała nieskrępowana tym faktem, oddając powietrze w eter.
      - Może pokarzesz jej trochę swoich sztuczek, Max? - spytał wpierw przyglądając się jej reakcji, dopiero po chwili obdarzył spojrzeniem brata.
      Przez moment zastanawiała się, czy to aby nie kolejny chory pomysł Gaspara. W ich towarzystwie czuła się niczym przedmiot; chcieli sobie utrzeć nosy dzięki niej i gdyby jeden z nich mógł, przykleiłby na jej piersiach tabliczkę z napisem: "na sprzedaż". Bycie kawałkiem mięsa w samczej rywalizacji między braćmi de Troeye, mieściło się poza marzeniami Melindy. Zamiast unieść się honorem, ujęła dłoń Max'a pozwalając mu zaprowadzić się na parkiet i znaleźć pomiędzy tańczącymi gośćmi. W tle, David Bowie śpiewał o smutnej miłości w kobiecych oczach, a ona chłonęła po gorącej fali złości. W porównaniu do Max'a, była cholernie niska; sięgała mu zaledwie do połowy torsu (z czym czuła się równie beznadziejnie). Nawet obcas nie dodawał jej brakujących centymetrów wzrostu, drobna sylwetka przy zestawieniu z umięśnieniem bruneta, wydawałaby się w normalnej sytuacji rozczulająca. Jak każdy mężczyzna w tańcu, usilnie chciał prowadzić lecz Melinda dotrzymywała mu raźno kroków.
      - Nie przelecisz mnie, żeby zrobić mu na złość. - mruknęła z cwanym uśmieszkiem na ustach, zadzierając głowę do tyłu, by móc spojrzeć Max'owi w oczy.

      Melinda Tier

      Usuń
  23. [A dziękuję!
    Bardzo piękne zdjęcie, muszę pochwalić, bo aż mnie ręce świerzbią.]

    Harper

    OdpowiedzUsuń
  24. [Ahahahahaha... Dziękuję ;3 "wilgotne miejsca" zapraszają na wątek! :D]

    A.Berg

    OdpowiedzUsuń
  25. [Spokojnie, spokojnie :) No ja bym może nad jakimś powiązaniem pomyślała... co Ty na to? Tylko w którą stronę lecimy? :)]

    A.Berg

    OdpowiedzUsuń
  26. Misza mógł być zły na niego, mógł się nie odzywać. Jednak wiedział, że w tym związku jest mu dobrze, nie czuł jakby ktoś zaciskał mu na szyi sznur, dusząc go powoli. Zdawał sobie również sprawę, ze to on tutaj był rasowym gnojkiem. To on zwykle pierwszy spieprzał sprawę.
    Dziś jednak to go przerosło, wszystkie plany, myśli...zrujnowane przez głupią dziewczynę, która uległa Maxowi i pomogła mu w zemście na nim.
    Nie zamierzał oddawać prezentu, ani brac go dla siebie. Złapał pudełeczko które zostało położone na szafce. Wyciągnął zegarek i odwrócił się chwilę po tym jak poczuł pocałunek w kark, takimi pocałunkami zawsze można było go pokonać. Jego złość mijała stopniowo na takie drobne całusy w kark, w szyję, obojczyk. To były strategiczne punkty tak samo jak żebra, był wyczulony na dotyk w tym miejscu.
    Patrzył chłodno na Maxa.
    - Nie kosztował fortuny, poza tym mogłem pozwolić sobie na taki prezent, więc nie kłóć się i go noś – złapał chłopaka za reke i po chwili zapiął bransoletę zegarka na nadgarstku partnera. Wahał się przez parę minut, ale w końcu chęć wygrała. Pochylił się i pocałował go, był to pocałunek zaborczy, agresywny. Po prostu brutalnie pokazywał co czuł.
    Złapał Maxa za szyję nieco zaciskając na niej palce, ale nie na tyle by odciąć mu dopływ powietrza, jedynie nieco ograniczyl mu swobodę oddechu. Wsunął język między jego wargi, brakowało mu czułości, którą zwykle okazywał chociaż szczątkowo w takich chwilach.
    - Spróbuj jeszcze raz kogoś pieprzyć w Naszym łóżku, a przyrzekam ci, że tego... – zacisnął mało delikatnie palce na kroczu ciemnowłosego.- ...nie użyjesz przez długi czas, albo i nigdy – to była groźba bez wątpienia i nie było tez wątpliwości, że Aristow mówi całkiem poważnie. Przestal zaciskać mocno dloń, a zaczął delikatnie masować wybrzuszenie z przodu bokserek mężczyzny.
    Nagle jednak poczuł zapach damskich perfum na skórze Maxa, które należały bez wątpienia do dziewczyny, która uciekła. Miszy nagle przeszła ochota na chociaż dotknięcie kochanka. Odsunął się od niego.
    - Idź weź prysznic, zmyj ślady po niej z siebie – burknął wyraźnie zirytowany.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Dziękuję, pewnie się brzyda. (;]

    Harper

    OdpowiedzUsuń
  28. Niestety. Bóg, Bogowie, Latający potwór spaghetti czy inne dziwne istoty miały ją po prostu w dupie. Tak jak ona je przez większość czasu. Jednak to nie była odpowiednia pora na zemstę, mogli zemścić się w inny sposób na przykład dając jej rybę bez ości z ośćmi. Ale na wszystko co drogie Cosimie nie na tego faceta! Był chyba jedynym do którego zaczynała coś czuć naprawdę. Był to jeden z niewielu razy kiedy... Chyba się zakochała albo chociaż poczuła jakąś sympatię do innej osoby. Nawet było jej go szkoda. Tak trochę. Jednak ludzie dla których pracowała byli bezlitośni. Więc albo on albo ona. Wybór okazał się prosty. Może mogło się to potoczyć zupełnie inaczej gdyby w tedy tego nie zrobiła?
    Teraz była w jednym wielkim gównie. Po tonie jego głosu i spojrzeniu wiedziała, że jest zły oraz, że na pewno ją rozpoznał.
    Przygryzła wargę i najpierw nieśmiało jakby czuła się winna podniosła wzrok, a potem stwierdziła, że musi odrzucić przeszłość. Może najlepiej jak będzie się zachowywać tak jakby nic się nie stało? Jakby nie była w tedy sobą? A może uda mu się wcisnąć kit z bliźniaczką?
    - Witaj w Domu Grzechu czego pragniesz? - spytała wyuczoną formułkę obojętnym tonem, a jej głos lekko drżał. Patrzyła się mu w oczy i wręcz błagała by nie było w nich widać tego jakie wyrzuty sumienia odczuwa oraz tego strachu.

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedy został sam w sypialni czekał cierpliwie nie pojmując, czemu znów w taki sposób się pogodzą. Czemu nie mógł wytrzymać obecności Maxa w łóżku i nie dotknięcia go. Gdy chłopak wrócił i połozył się, Aristow poczuł silny zapach żelu pod prysznic, który uwielbiali obaj. To wywołało uśmiech u Miszy.
    Pochylił się w jego stronę czując pocałunek na ustach, nie pozostał bierny. Od razu zaczął odwzajemniać, sprawiając, że pocałunek stał się agresywniejszy. Wplótł długie palce w jego krótkie włosy, przesunął dłoń na kark Maxa.
    - Nie znoszę cie czasami, za to co robisz. Jak szybko uspokajasz moja złość – przyznał ponuro, ale jego oczy wydawały się jaśniejsze przez emocje jakie w nim ożyły teraz. Nie były na pewno negatywne.
    Popchnął go na plecy i usiadł mu na biodrach, otarł się o niego znaczaco, napierając bardziej na jego ciało w strategicznych miejscach. Przerwał kolejny pocałunek i zaczął znaczyć jego szyję, zostawial wilgotne ścieżki językiem. Zrobił mu kilka malinek na szyi, oznaczał go. Max był jego, tylko jego i naprawdę nie zamierzał się dzielić nim z kimkolwiek, chociaż wiedział, że to będzie ciężkie i mężczyzna na pewno nie przemie się tym. W końcu na tym opierało się to praktycznie, jeden uderzał w czuły punkt drugiego, obojętnie jakim sposobem, byle zabolało i wzbudziło złość, a później pożądanie tak silne, że przez całą noc nie spali, a dbali o to by sąsiedzi też się nie wyspali. Misza lubił takie noce, rano był przyjemnie zmęczony. Dzien w pracy wtedy obojętnie jak zły nie psuł mu humoru, a i dla ludzi nie był wyjątkowym sukinsynem.

    OdpowiedzUsuń
  30. [W sumie to... on widzę w związku jest, ale jedno drugiemu nie wadzi (możemy trójkąt zrobić XD). Może zrodziłaby się między nimi jakaś chemia? W całości pozbawiona seksualności? Może jakieś zadurzenie?zauroczenie?zakochanie? Bo w sumie to nie dałoby im spać bo on w związku w którym jest happy, a ona sobie wmawia, że już nie jest zdolna do jakichkolwiek wyższych uczuć, bo raz była zakochana i straciła miłość swojego życia i takie tam bla, bla, bla, więc jak?]

    A.Berg

    OdpowiedzUsuń
  31. Faktycznie mieli określony sposób już na siebie. Jednak czasami Misze naprawdę to męczyło, chociaż wiedzieł, że gdyby wracał do pustego domu gdzie nikogo poza nim nie było....to na pewno byłoby gorsze. Aristow już dość poświęcił, więc nie chciał stracić Maxa.
    Podobało mu się to, że nie udają typowego homoseksualnego, przesłodzonego związku. W czymś takim nie przetrwał by długo, zwariowałby.
    - uspokajać i zaspokajać – uśmiechnął się krzywo w momencie gdy napierając na niego biodrami poczuł jego twardą męskość. Pozwolił przekręcić siebie na plecy, patrzył na mężczyznę chwilowo go nie ruszał.
    Niczym zaskakującym nie było, że szybko reagował na ruszy dłoni Maxa. Aristow pod tym względem był słaby. Dotyk partnera działał na niego mocniej niż kogokolwiek innego. Nieco prężył się pod nim, chcąc więcej od niego. Poruszył zadziornie biodrami, a przy tym przesunął się w dłoni Maxa. Odchylił głowę nastawiając się bardziej na pocałunki. Zaskakujące było to, ze dziś nie walczył z nim, nie próbował zdominować, a też nie okazywał nawet szczątkowo złości jaką jeszcze odczuwał parę minut temu.
    - Max..Max....Max – mamrotał jego imię z nutą lekkiej zaczepności.- alez ty wiesz co robić, oby tak dalej, a może raz...wyjątkowo...będę grzeczniejszy – jego śmiech był chrapliwy. Dotykał ciała mężczyzny gdzie tylko sięgał teraz. Lubił go dotykać bo wiedział gdzie i jak, by rozkojarzyć kochanka.

    OdpowiedzUsuń
  32. Max prowadził tak, jak typowy samiec - w każdym swoim ruchu przejawiała się jego miłość do tańca oraz zaborczość; przyciągał ją do siebie władczo, ich uda ocierały się o siebie, a ona mogła w dowolnej chwili przesunąc kolano i przez ułamek sekundy czuć męskość bruneta. Sensualna muzyka wraz z bliskością ich ciał, rozbudziła w niej najprzyjemniejsze emocje. Czasami potrafiła podniecić ją drobnostka - w tym przypadku było to lawirowanie po parkiecie z partnerem. Zupełnie zapomniała o obecności innych ludzi naokoło, zapomniała o Gasparze, który najprawdopodobniej przyglądał im się siedząc przy stoliku. Nie wiedziała, czy był wściekły, czy też w pewien sposób pobudzony widokiem swojego brata i narzeczonej pogrążonych w erotycznym, śmiałym tańcu. Jej wściekle czerwona sukienka przy pewniejszych ruchach podsuwała się do góry, ukazując szczupłe uda, a jędrne pośladki wyznaczały rytm współgrający z nogami Max'a. Bez wątpienia wiedziała do czego używać tej części ciała. Melinda pozwalała mu prowadzić się w tańcu, w którym nie miała zbyt dużego doświadczenia - zaufała mu w tej kwestii i chociaż odpowiedział na jej zdanie dość zaczepnie, milczała. Przytuliwszy policzek do jego policzka, rozkoszowała się przyjemnym zapachem perfum oraz świeżo wypranej, śnieżnobiałej koszuli. Miał miękką skórę okalaną jednodniowym zarostem, jednakże był on na tyle delikatny, że nie drażnił jej, a nawet dodawał mężczyźnie uroku. Jakby i bez tego mankamentu, nie był wystarczająco doskonały. Nieustanna bliskość ciał doprowadzała do tego, iż ilekroć przyciskał ją do siebie bardziej, czuła nieznośny ból twardniejących pod materiałem stanika, piersi. Podniecenie rosło w niej wraz z najmniejszymi ruchami bruneta, oddychała znacznie szybciej, uwięziona w pułapce - nie mogła się odpowiednio zaspokoić, stawiając kroki zupełnie instynktownie. Zaledwie kwadrans wcześniej była w pomieszczeniu pracowniczym, teraz dosłownie emanowała seksem na parkiecie, zdając sobie sprawę z tego, że koronkowy materiał jej bielizny jest całkowicie przemoczony. Na moment odchyliła głowę do tyłu; jasne włosy rozsypały się na drobnych ramionach, a dreszcze przechodzące przez wiotkie, zgrabne ciało, były jak najbardziej zauważalne. Pozwoliła sobie nawet na parę urywanych jęków, których nie mógł tak po prostu zignorować. Spełnienie przyszło znacznie szybciej, niż spodziewała - dokładnie w momencie, gdy muzyka ucichła. Przez chwilę patrzyła mu w oczy.
    - Przepraszam, ale nie mam przy sobie drobnych. - tak, to był istny policzek wymierzony Max'owi. Dlaczego? Aby nie popadał w samozachwyt, bowiem jeszcze posunąłby się do przypuszczenia, że ma na nią jakiś wpływ. Miał lecz nie musiał na razie o tym wiedzieć. Dostrzegając jego minę, roześmiała się cicho i perliście, po czym opierając dłonie na jego ramionach, wspięła się na palcach i pocałowała go w kącik ust. Niczym dziecko, któremu wystarczyło dać lizaka, by przestało się gniewać. Jej policzki dosłownie płonęły rozkoszną czerwienią, a przyśpieszony oddech zaczynał się normować. - Chodź, naciągniemy Gaspara na najdroższe wino w jego życiu. - puściła mu zawadiacko oczko i poprawiwszy podsunięty do góry materiał sukienki, opuściła ją w dół, kierując się z powrotem do stolika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. __________________________________________________________

      Melinda przeżyła w życiu nie jedno uniesienie seksualne, ale sytuacja z zeszłego tygodnia, zapadła jej w pamięć niczym ciążąca wina na sumieniu i choć próbowała zająć umysł czymś innym, ciągle wracała wspomnieniami do tamtej wyjątkowo zmysłowej kizomby. Szczerze powiedziawszy, spodziewała się prędzej, czy później zobaczyć Max'a w Lucky; chęć dominacji nad bratem, musiała być silniejsza niż jawne przesłanie, aby trzymał się od niej z daleka. Była zbyt... zepsuta, aby zawierać normalne znajomości. Wciąż tęskniła za Julią - kobietą, z którą ona i Gaspar spędzili dokładnie siedem miesięcy. Żyjąc w tym niecodziennym trójkącie przyjemności, funkcjonowali niczym trójka świetnych przyjaciół; kobiety dzielące jednego mężczyznę, powinny się nienawidzić, prawda? W ich przypadku tak nie było. Na swój sposób kochała swoją towarzyszkę, czego dowodem było to, że nie umiała od tak wrócić do codzienności, w której nie było Julii. Wychodzili razem do kina, restauracji i spędzali wspólnie święta, dzieląc między siebie wszystko. Wracając jednak do młodszego z braci de Troeye... Tego wieczora w Lucky spędziła pół dnia - wpierw ćwiczyła, później występowała i nie kryła swojej ciekawości, gdy menadżerka przekazała jej wiadomość o prywatnym występie. W takich okolicznościach, prędzej spodziewałaby się hucznego wieczoru kawalerskiego, a gdy ujrzała Max'a rozpostartego na półokrągłej pikowanej sofie w pomieszczeniu, które nazywali Rajskim Pokojem, nie mogła powstrzymać triumfalnego uśmiechu. Także tym razem kobieca intuicja nie zawiodła jasnowłosej. Zamknęła za sobą drzwi, by kolejno obdarzyć go przeciągłym spojrzeniem; wyglądał na zupełnie zrelaksowanego, a jednak coś w jego spojrzeniu nie pozwalało Melindzie odczytać jego intencji. Powinna była wiedzieć, że chodzi mu tylko o wkurzenie brata.
      - Chcesz się zabawić w nieznajomych? - spytała miękko, poprawiając na udzie podwiązkę. Pomieszczenie było niesamowicie ekskluzywne. Jedna strona pikowanej ściany była oświetlana niebieskim światłem, druga czerwonym. Półokrągła sofa została podświetlona od tyłu tak samo, jak okrągły stoliczek, na którym dziewczyna zajęła miejsce. Był wystarczająco duży, by można było na nim wykonać taniec i równie solidny, żeby mogła teraz siedzieć na złączonych nogach, nieco pochylona w jego kierunku.

      Melinda Tier

      Usuń
  33. Max go takiego uwielbiał, ale Misza nie planował być taki za często. To zbyt gryzło się z jego charakterem. Dotyk na żebrach wywołał drżenie jego ciała i ciche westchnięcie. Pogłaskał mężczyznę po karku, w lekkiej pieszczocie. Nie mógł jakoś się skupić by zrobić coś więcej.
    Kiedy Max zsunął się niżej, Aristow uniósł się nieco i podparł się na łokciach. Przyglądał się temu co robił, jego oddech przyspieszał gdy czuł oraz widział co On robi.
    To było zaskakująco pobudzające, kiedy jednak poczuł zaciskajace się wokół jego penisa usta, przez moment nie mógł złapac oddechu. Wsplótł długie palce we włosy mężczyzny i jęknął cicho.
    Przy Nim, robił się doprawdy bezwstydny, zwykle posiadał słabe zasady moralne, ale w takich sytuacjach naprawdę nie analizował co robi i jak.
    - Max...kurwa, jesteś cholernie zdolny w tym – wydyszał, tak szybko zbliżał się do szczytu przyjemności. Uciekł lekko biodrami, odsuwając przy tym partnera. Nie chciał dojść tak szybko, ani tym bardziej teraz. Chciał czegoś więcej. Usiadł powoli, miał odrobinę spowolnione ruchy. Sięgnął do szafki stojącej przy łóżku i wyjął z szuflady gumki, jedną zapakowaną złapał między palec wskazujący, a środkowy. Więcej nie potrzebowali, jeśli będą ostrożni i żaden nie powinien drugiemu zrobić krzywdy. Ujął podbródek mężczyzny, odwracajac jego twarz w swoja stronę i pocałował go mocno w usta.
    - Chcesz dziś dominować? Do końca? - podczas ich znajomości ledwie dwa razy zadał takie pytanie, nie lubił być na dole. Nie za dobrze czuł się kiedy ktoś go pieprzył, ale teraz wyjątkowo mógł na to pozwolić...inaczej, On cholernie chciał by tak to dziś wyglądało.
    Była to dziwna potrzeba, może zwykły kaprys, który potrzebował zostać spełniony...zaspokojony. Delikatnie zębami złapał jego dolną wargę i pociągnął w swoją stronę, zaraz znów go całując.

    OdpowiedzUsuń
  34. Kochała go dlatego nie sprawiła że całkiem zbankrutował. Zwykle tak robiła. Nie potrafiła zliczyć ilu ludzi pozostawiła z niczym. Czasem stało się to jej rutyną. Czasem trzeba było być kreatywnym by zdobyć kogoś zaufanie. Max należał do tych podejrzliwych typów. Przy nim musiała wykazać się sprytem, dobrą pamięcią oraz o! Kreatywnością. musiała go zauroczyć sobą co jej się udało. Niestety ona też wpadła w swoją pułapkę i zaczynała coś do niego czuć. A z uczuciami szło w parze coś wyjątkowo nieprzyjemnego. Wyrzuty sumienia . Teraz te koszmary zaczęły dręczyć ją na nowo.
    - Nie wydałam. - powiedziała zgodnie z prawdą. Nie zabrała mu aż tyle by mogła je wydać dla siebie. Po prostu zabrała co było potrzeba i oddała ludziom dla których pracowała. Tyle. - Nie udawałam. - kolejna prawda. Udawała tylko na początku. - Jestem pewna że radzisz sobie lepiej niż kiedyś. A ta lekcja którą ode mnie dostałeś niewątpliwie przydała ci się w dalszym postępowaniu - powiedziała hardo, może trochę bezczelnie. Tym razem patrząc mu w oczy. - Który sektor jaka pani? Co dokładnie? - spytała dalej już formalnie jak wymagała od niej praca. Pod biurkiem zaciskała dłonie w pięści. Denerwowała się. Zupełnie nie spodziewała się że jeszcze go zobaczy.


    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  35. [To będzie jeszcze ciekawiej, bo On jest w tym nieoficjalnym, otwartym związku z jej "przyjacielem" od wiadomych spraw, Amanda może o tym nie wiedzieć, a ty pewnego razu... BUM! ;3]

    Amanda Berg nie należała do osób, które w jakikolwiek sposób przejmowałyby się opinią innych, czasami odnieść można było wrażenie jakoby drobna brunetka żyjąca według własnych zasad, czerpiąca garściami nie przejmowała się nie tylko opiniami, ale i uczuciami innych. Od dziecka robiła o na co tylko miała ochotę, do celu dążyła po trupach, każdy upadek i niepowodzenie traktując jako jeszcze większą zachętę. Jednak pomimo pozorów, które nakazują wierzyć, że Berg zakochana jest w swojej samotności, w jej życiu pojawiło się kilka osób, które zostawiły po sobie trwały ślad w pamięci lub trwały u jej boku niezmiennie od lat, to właśnie dla nich gotowa była oddać życie i poświęcić wszystko łącznie z nową sukienką od Versace i szpilkami od McQueen'a. Jeśli więc o przyjaciół chodziło sprawa była dość jasna, ale czy było w jej życiu miejsce dla kogoś więcej? Podobno miejsce zawsze się znajdzie, ale... Od czasu ostatniego rozstania z mężczyzną, który miał być tym jedynym, Berg obiecała sobie, że już nigdy nie pozwoli sobie na jakąkolwiek słabość w stosunku do jakiegokolwiek mężczyzny. Pod uwagę nawet nie brała możliwości odczuwania uczuć wyższych w sferze całkowicie pozbawionej seksu, opierającej się jedynie na psychologicznej więzi z drugą osobą. Nie! Nie! I jeszcze raz nie! Przez długi czas trwała w błogiej nieświadomości, że to co sobie wmawia może okazać się, a nawet zaczęło okazywać się prawdziwe... Żadnych zobowiązań.
    Max pojawił się w jej życiu niespodziewanie i równie szybko przewrócił je do góry nogami. Zaczęło się niewinnie kilka wspólnych wyjść na niezobowiązujące kolacje; późniejsze rozmowy, które ciągnęły się godzinami zapaliły w jej głowie czerwoną lampkę, ale na odwrót było już zdecydowanie za późno. Amanda potrzebowała jego głosu, potrzebowała czuć go obok siebie i nawet jeśli nie dochodziło między nimi do niczego więcej jak kilku czułych pocałunków, nie potrafiła nawet wyobrazić sobie co czułaby, gdyby nagle zniknął z jego życia.
    Im dłużej myślała o nim, o tej zawiłej relacji, która wkradła się między nich, czuła jak coraz bardziej traci grunt pod nogami, czuła rozdarcie towarzyszące jej już niemal bez przerwy - coś tak silnego, że nie mogła się temu oprzeć pchało go w jego ramiona, z drugiej strony strach przed jakimikolwiek zobowiązaniami nakazywał jej uciekać gdzie pieprz rośnie.
    -Nie będę się do niego odzywać! Nawet na niego nie spojrzę, jak gdzieś nie daj boże na Niego wpadnę! - wymamrotała twardo do szklanki wypełnionej whiskey, którą już po chwili wypiła duszkiem i odstawiając puste szkło na blat podsunęła naczynie pod nos barmana
    -Jeszcze raz to samo... - nakazała i zanim zdążyła dorzucić "tym razem podwójnie" czyjeś dłonie zasłoniły jej oczy. Nie musiała zastanawiać się nad tym kto stał tuż za nią... głos, zapach, dotyk... Przeklęła w myślach. Przeklęła jego, siebie i cały boży świat, który najwyraźniej zwrócił się przeciwko niej. Już chciała zaoponować, kiedy niemal siłą zaciągnął ją na parkiet, co ona robiła?! - Miałaś go olewać kretynko! - przemknęło jej przez myśl, kiedy poczuła jak układa dłonie na jej lędźwiach było za późno, już rozpłynęła się pod jego dotykiem i nawet jeśli chciałaby posłać go w diabły nie była w stanie.

    A.Berg

    OdpowiedzUsuń
  36. Kolejne dni były prawdziwą zmorą, przynajmniej dla niej. Gaspar odczuwał potrzebę udowodnienia jej, że jest znacznie lepszy niż jego młodszy, nieumiejący sobie poradzić braciszek. Nie mówiła na ten temat zbyt wiele, pozwalając mu dosłownie na wszystko i gdyby nie praca, prawdopodobnie nie wychodziliby przez długi czas z łóżka. Czuła się zmęczona ich rywalizacją, męską potrzebą udowodnienia samemu sobie, że jest się lepszym. Podobno to kobiety potrafiły drzeć ze sobą koty non stop, co więc powiedzieć o tej dwójce, będącej na domiar złego rodzeństwem? W kwestii rodziny, nie powinna się wypowiadać. Ona sama miała z braćmi fatalny kontakt; obwiniała ich o utratę dwóch najmłodszych sióstr zabranych przez opiekę społeczną. Każda rozmowa kończyła się awanturą, rzucanymi w złości rzeczami lub przemocą. Na kilka jej ciosów, odpowiadali jednym lub dwoma na tyle skutecznymi, by przez tydzień chodziła z nietypowym makijażem pod oczami. W oczach Melindy rodzina, była najgorszą szkołą życia, jaką kiedykolwiek otrzymała od losu. Tym bardziej ciężko było jej zrozumieć bezsensowność rywalizacji między Gasparem i Max'em.
    - To tylko taniec, Max. Jakkolwiek ociekający seksem i pożądaniem, tylko taniec - odparła niewzruszona jego cwaniacką postawą; urodziwa twarzyczka wyrażała przede wszystkim powagę, zanim rozpogodziła się na dobre. Jeszcze trzy lata temu wszystkie striptizerki w Lucky musiały nosić śmieszne peruki i kompletnie nieadekwatną bieliznę lecz od kiedy menadżerką została Norma Preston, ich stroje i fryzury stały się zdecydowanie bardziej seksowne. Młoda Tier miała na sobie doskonale dopasowane do własnej figury koronkowe stringi i stanik spełniający najważniejszą funkcję - uwydatniania największych atutów kobiety. Podwiązka na zgrabnym udzie oczekiwała na sowite napiwki. Jeśli miała być szczera, kompletnie nie wiedziała o czym z nim rozmawiać. W trakcie ściągania bielizny miała zaproponować mu wpadnięcie na niedzielny obiadek? Mówić o swoim życiu, o rzeczach, o których nie rozmawiała nawet z narzeczonym? Większość klientów opowiadała o sobie, o pracy, o wkurzających ich kobietach, a nawet płakali usiłując namówić ją do seksu z poczucia winy, by podbudować własne ego. Umiała cierpliwe słuchać, pilnując, by nie wyrzucać z siebie ironicznych komentarzy, dlatego zarabiała najwięcej na facetach nazywanych przez striptizerki słabymi sztukami. Odpowiadała delikatnie, ale zadziornie, dbając o to żeby klienci wracali jak bumerang przy każdej nadarzającej się okazji. Ostatni gość tego pokoju stwierdził, że ma twarz anioła, następnie zapytał ją jak smakuje jej cipka. Odpowiedziała, że niebiańsko. - Jak jest z tobą? Kręci cię myśl, że mnie to podnieca? - spytała bez ogródek, choć jak zawsze - jej pytania posiadały drugie, głębsze dno. Chciała wybadać jego orientację oraz zobaczyć na własne oczy, czym może go podejść. Max nie był świeżynką; nie musiała mu mówić, że w suficie są zamontowane kamery, a pod drzwiami stoi ochroniarz gotowy w razie problemów wyprowadzić kłopotliwego klienta. Przyjemna perspektywa tańca nakłoniła ją do wstania; kręciła powolnie biodrami w rytm zagłuszonej muzyki, aż odwróciła się do niego plecami, schyliła się pod pretekstem poprawienia zapięcia swoich tandetnych, pozłacanych szpilek. Wypięła się w jego stronę kuszącymi, zgrabnymi pośladkami pozwalając mu dostrzec, jak skąpy materiał ledwie zakrywa skórę między krągłymi półkulami, spoczywając również na kobiecości. Być może robiła to nieco za długo, ale w następnej chwili odwróciła się do niego przodem, rozpinając stanik, który odrzuciła na sofę obok niego; ciało dziewczyny zaczynało reagować na tę intymną sytuację. Wciąż śmiało kręciła biodrami, chwytając między palce malinowe sutki; pocierała je najbardziej rozkosznym ruchem na jaki było ją stać dopóki owy ruch nie zaczął sprawiać bólu. Melinda nieustannie uśmiechała się zmysłowo i w tym jednym jedynym uśmiechu można było dostrzec, jak wiele przyjemności sprawia jej to, co robi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Czego pragniesz, Max? Tylko nie mów, że przerżnąć mnie dla zemsty. - była świadoma, jak pospolicie to brzmi. Mimo wszystko, chciała wiedzieć.

      Melinda Tier

      Usuń
  37. Miał rację, Finna była intrygująca sama w sobie, ale nie dawała z siebie zbyt wiele innym. Od reguły są jednak wyjątki, bo może nie okazywała tego zbyt rzewnie, ale o Maxa się troszczyła, na swój dziwny, trochę pokręcony sposób i na pewno nie odpuściłaby komuś, kto naraziłby się mężczyźnie.
    W końcu z kim innym mogłaby wtedy ot tak porozmawiać? Tak normalnie, bez stresu, że ktoś ją posądzi o bycie miękką kluchą? W końcu, kiedy raz przyczepi Ci się łatkę okropnej zołzy, wtedy każdy przejaw słabości stara się wykorzystać, a na dodatek bardzo często traci się szacunek drugiej strony. Dlatego Finna nie miała i nie chciała mieć przyjaciół, bo oni wiedzą o Tobie wszystko, musisz im się tłumaczyć i spowiadać nawet z największych, najgorszych głupot, bo "przyjaźń". A ona w zasadzie lubiła swoją reputację Pezzonovante.
    Ale mimo wszystko, nawet Finna, której serce było skute lodem miała swojego Maxa, a Max swoją Finnę, z którą to mógł porozmawiać o wszystkim bez obawy o to, że dziewczyna go wyśmieje, czy straci w jego oczach. W pewnym sensie to nawet fajne, dla osobiście brunetka nie wyobrażała sobie jak ludzie mogą żyć tak na co dzień... powierzając komuś swoje tajemnice... swoje obawy i lęki... nie, to zdecydowanie do niej nie pasowało.
    Podkuliła kolana pod brodę, napełniając sobie kolejną szklankę, kiedy mówił. Odstawiła butelkę na stolik i musiała się przez chwilę zastanowić nad jego pierwszym pytaniem.
    Czy ona kochała Axa? Ten związek był dla niej wygodny, dla mężczyzny również. Oboje byli bogaci, urodziwi i musieli dbać o swoją reputację. Poza tym, Ax był na tyle ofermowatym pantoflem, że nawet, jeśli domyślał się jakie życie prowadzi jego dziewczyna, z pewnością nie próbowałby wchodzić jej w drogę. Było jej z nim wygodnie, ale czy go kochała?
    - Jest mi z nim dobrze. Jeśli to oznacza "kochać", to tak - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak płytkie są jej uczucia. - nie miałabym nic przeciwko małżeństwu, po prostu boję się, że to coś zmieni. Faceci świrują, jak widzą obrączkę na palcu, poza tym, Ax ciągle powtarza, że po ślubie czekają nas wielkie plany. A ja nie chcę tych wielkich planów. Nie chcę się zmieniać. - wzięła głębszy wdech i przymknęła na chwilę oczy, żeby otworzyć je dokładnie w momencie, w którym jedna ze striptizerek zdjęła stanik i cisnęła nim w tłum. Miły widok...
    Odchyliła głowę w taki sposób, aby móc na niego spojrzeć.
    - Myślałeś kiedyś o tym, żeby się ożenić? - spytała, bo w sumie była ciekawa, jakie poglądy na tą sferę życia posiada jej przyjaciel.

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wiedział o tym, że Max lubił dominować nad nim, zdążył to zauważyć w wielu sytuacjach. Nawet gdy byli gdzieś na miescie razem, pewne gesty zdradzały Maxa. Miszy jednak to nie przeszkadzało do pewnego stopnia. Mógł mu pozwolić na wiele jeśli chciał, zmuszanie go nigdy nie przynosiło dobrego efektu.
    Aristow lubił gdy spojrzenie chłopaka wędrowalo po jego ciele, widział wtedy pożądanie, co jednak czasami nie poprawiało mu humoru gdy docieralo do niego, że wiele osób patrzy tak pożądliwie na jego faceta. Wtedy właśnie najciężej było udowodnić mu, że jest ważniejszy. Że to jego woli.
    Patrzył jak Max nakłada prezerwatywę, dawno już nie był na dole więc trochę go to martwiło, w końcu kochanek posiadał spory sprzęt i przeczuwał, ze to przyjemne nie będzie w pierwszej chwili.
    Odwrócił się tak jak ten chciał. Czuł się dziwnie klęcząc na łóżku nieco wypięty w stronę Maxa, ale nie buntował się przeciwko temu jak został ustawiony.
    Zerknął na niego przez ramię. Zadrżal kiedy palec mężczyzny przesunął się między jego pośladkami, starał się ukryć lekkie wątpliwości jakie targały nim teraz. Wszystko jednak zniknęło, gdy poczuł napierające na niego biodra. Sapnął głośno i ugiął nieco ręce przy tym bardziej wypiąl się. Chciał go czuć wyraźniej.
    Prychnął w reakcji na pytanie, doprawdy było już nie potrzebne.
    - Tak, cholernie tak. Daruj sobie delikatność, nie dziś – sięgnął w tył i dotknął jego biodra. Cofnął własne biodra samemu nabijajac się na niego co wyrwalo kolejne sapnięcie z ust Miszy.
    Gdzieś nagle dotarła do niego myśl, że wcześniej tutaj leżała dziewczyna i była bez wątpienia równie zadowolona z poczynań Maxa. To w jakiś sposób ochłodziło jego pożądanie, ale nie na długo. Pchnięcia bioder kochanka uniemożliwiały skupienie myśli na czymkolwiek.
    Zacisnął palce na poduszce i przycisnąl do niej policzek. Mięśnie pleców pod jego skórą napinały się wyraźnie, co zdradzalo więcej niż Aristow by chciał. Zdradzalo jak mu się to podoba.

    OdpowiedzUsuń
  39. Naprawdę chciałaby, żeby był jej obojętny, żeby przestało zależeć jej na nim w taki sposób. Nie zauważyła nawet i było to jej błędem, gdyż w porę zareagować nie mogła, kiedy z pozoru niezobowiązująca znajomość zaczęła przeradzać się w uczucie, które zjadało ją od środka. Niepewność i strach wyostrzały się z każdą chwilą, lęk przed zaangażowaniem się, przed zaufaniem komuś nie pozwalał jej normalnie funkcjonować; dochodziła nawet do wniosków, że właściwie powinna go w tej chwili nienawidzić... za to co z nią zrobił, za każdą nieprzespaną noc, za to jak bardzo zaczynała się od niego uzależniać, za to jak ważny dla niej był. Nie potrafiła zrozumieć czemu wszystkie próby wyparcia go ze swoich myśli przynoszą zupełnie przeciwny skutek, ostatnimi czasy łapała się na tym, że zaczyna myśleć o nim znacznie częściej, że zaczyna jej go brakować już kilka godzin po rozstaniu, a zasypiając czy budząc się rano coraz bardziej pragnie by był u jej boku. Zwariowała! Po prosu zwariowała.
    Zaśmiała się cicho słysząc jego słowa i wyrwana z letargu myśli odsunęła twarz od jego policzka, by móc chociaż z ukosa spojrzeć mu w oczy, kąciki jej ust układały się w delikatnym, naturalnym uśmiechu, a kilka zadziornych połyskujących diablików wkradło się w jej spojrzenie - Czyżbyś próbował mnie poderwać? - spytała z rozbawieniem nie odrywając spojrzenia od jego profilu.

    A.Berg

    OdpowiedzUsuń
  40. W gruncie rzeczy sądziła, że wysunie odpowiedzi takie, jak reszta klientów marząca o wejściu między jej nogi. Niektórzy naprawdę prześcigali się w słownych pomysłach, jak ją podejść i ruszyć jej sumienie, aby pozwoliła im na chwilę ukojenia w swoich ramionach. Opowiadali o małżeńskich dramatach, o zamierzchłej przeszłości, swoich rozterkach i słabościach. Nie wszyscy tak postępowali lecz zdarzały się wyjątki, nie widzące w takich wyznaniach uszczerbku na swej męskiej dumie. Dla każdego z nich była kawałkiem niezłego ciała, niczym więcej i gdyby nie zdawała sobie z tego dobrze sprawy, dzisiaj miałaby wielokrotnie połamane serce. Pozwoliła mu na wiele. Uprzedzona wcześniej, zmyła z twarzy krzykliwy makijaż zupełnie nie wiedząc na co ma się przygotować. W pewnym sensie darzyła go słabiutką nicią zaufania - w końcu wybierała się z człowiekiem widzianym przez nią drugi raz w życiu w miejsce, o którym nic nie wiedziała. Czyż to nie ironia i lekkomyślność ze strony dziewczyny nauczonej przez życie, aby nikomu i niczemu nie ufać? Jakkolwiek irracjonalne było wytłumaczenie, Melinda w chwili zobaczenia Max'a - w chwili tej krótkiej rozmowy przeprowadzonej między nimi, gdzie osobą trzecią był jej narzeczony zdający się być wówczas zbędnym balastem, odnosiła wrażenie, jakby znała go od niepamiętnych czasów. Ton jego głosu, spojrzenie trudne do rozszyfrowania, jakaś irracjonalna tęsknota w dotyku i... Sama jego obecność, sama świadomość, że jest w pobliżu dodawała jej sercu nieznanego dotąd ciepła. Czegoś, czego nie umiał wyzwolić w niej narzeczony - owszem, dziewczynie było cholernie dobrze u boku Gaspara. Zapewniał pewien rodzaj stabilizacji; wracał do miejsca nazywanego przez nich domem, zabierał ją na wystawne bankiety, kochał się z nią ilekroć miała ochotę, kupował prawie wszystko o co prosiła, ale jego widok przypominał o przywiązaniu oraz wdzięczności. Nie był gorącym uczuciem pobudzającym serce do szybszego bicia. Gdyby jutrzejszego dnia starszy de Troeye postanowił z nią zerwać, poczułaby smutek z powodu tego rozstania, ale nie rozpadłaby się na drobne kawałeczki, nie wypłakałaby morza łez w poduszkę i nie analizowałaby spędzonych ze sobą chwil, doszukując się w tym własnej winy. Nie chciałaby tego za wszelką cenę odbudowywać. Pozwoliłaby mu iść do przodu, by znalazł w końcu to, co daje mu szczęście. W ostatnich paru dniach zastanawiała się nad tym, jak wyglądałaby jej codzienność u boku kogoś innego. Z kimś, kto siedział obok niej w taksówce i na kogo zerkała od czasu do czasu, gdy wsiedli w milczeniu, pozwalając kierowcy prowadzić monolog o upierdliwej młodzieży szlajającej się po mieście. Chcąc przybrać wygodniejszą pozycję, podciągnęła się w fotelu, przypadkowo dotykając dłoni Max'a. Ich oczy zetknęły się w spojrzeniu, a wówczas gwałtownie odwróciła głowę w stronę szyby, zaciskając pięść w nadziei, że pozbędzie się tego uciążliwego, jakże przyjemnego mrowienia.
    Jakież było zdziwienie Melindy, gdy samochód zatrzymał się na jednej z opustoszałych o tej porze ulic Amsterdamu, dokładnie pod placówką, gdzie znajdował się miejscowy basen. Wysiadając, roześmiała się szczerze, ale w tym śmiechu nie było ani grama drwiny lub czegoś mającego negatywny wydźwięk. Był to najszczerszy dźwięk jaki kiedykolwiek u siebie słyszała; gdy mężczyzna przeszukiwał kieszenie marynarki, by znaleźć klucze, czekała za jego ramieniem niczym podniecone dziecko. Minęła chwila, nim podgrzali basen i odnaleźli światła podświetlające basen, ale zdecydowanie było warto. Pomieszczenie było okropnie duże, a konstrukcja dachu została wykonana całkowicie ze szkła, ukazując wyraźnie nocne niebo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Jesteś cholernym wariatem. Max de Troeye, największy wariat w całej Holandii - stwierdziła z entuzjazmem, ogarnąwszy wzrokiem całość. Chyba oboje byli dumni, że udało im się włączyć oświetlenie, choć osoby mieszkające w pobliżu mogły nie wiedzieć o co chodzi, bowiem Max i Melinda w poszukiwaniu tego jednego podświetlenia, włączali i wyłączali wszystkie inne światła tak, jakby przez jedną noc publiczny basen został zamieniony na dyskotekę. Nie do końca poprawnie wypowiedziała jego nazwisko, wciąż raczkując jeśli chodziło o kulturę oraz język kraju, z którego pochodził, więc śmiesznie musiał wyglądać moment, gdy próbowała Każda inna kobieta weszłaby do wody delikatnie, starając się nadać ciału seksowny powab, ale Tier miała gdzieś kobiecą sztuczną, wystudiowaną subtelność. Z rozbiegu wskoczyła do basenu na przysłowiową bombę, rozchlapując wodę wszędzie, gdzie tylko mogła. Przypomniała sobie czasy, w których nieustannie chodziła na baseny. Nauczyciele mówili, że miałaby szansę w zawodowym pływaniu, ale zmarnowała ją przez uszkodzenie kręgosłupa dające o sobie znać w pewnych chwilach po sporym wysiłku. Najgorsze było to, że ostatnio nie pomagały nawet silne środki przeciwbólowe. Nurkowała, dryfowała i robiła dosłownie wszystko za czym potwornie tęskniła, nie szczędząc wcale biednego bruneta. Udało mu się w króciutkiej chwili zmienić seksbombę rozbierającą się za pieniądze w burdelu na dziewczynę, która zrzuciła perfekcyjną maskę nieczucia. Uświadomiła sobie coś przykrego - nie pamiętała, aby ktokolwiek zrobił coś bezinteresownie, by wywołać na jej twarzy uśmiech. Nie wystarczyło wiele; trochę szczerych chęci i pomysłowości, niekoniecznie wielkich środków pieniężnych. Najgorsze było to, iż Max pociągał za jej najwrażliwsze struny, jakby cokolwiek więcej o niej wiedział. Jakby ją znał. Podpłynęła do niego zupełnie nieskrępowana faktem, że przyglądał się jej, gdy dryfowała na powierzchni ze wzrokiem wbitym w szklany dach, pozwalając żeby łzy łączyły się z wodą, niezauważalne i cicho. Doprawdy, nigdy nie sądziła, że jeszcze kiedyś odczuje taki miks przeróżnych emocji; od rozgoryczenia, przez rozkoszne napięcie, po żal. Żal z sytuacji, w której się znaleźli. Nawet jeśli miał z niej kiedyś kpić, wspominając ten moment jako najlepsze posunięcie, aby przelecieć dziewczynę, ona cieszyła się uświadomiona w tym, że nie jest dłużej w stanie udawać kogoś kim nie jest. Zrozumiała, że musi znaleźć coś prawdziwego, oderwanego od rzeczywistości.
      Oparła dłonie nieśpiesznie na jego nagich ramionach, przesuwając nimi po wilgotnej, złotobrązowej skórze tak niespotykanej w tej części świata. Mógłby być chudy i nieatrakcyjny, ale to nie miało teraz znaczenia. Teraz wystarczyło dotarcie dłońmi do szyi Max'a, zahaczenie długimi palcami o linię przystojnej twarzy, otarcie się policzkiem o jego żuchwę. Tak wiele i niewiele zarazem. Wreszcie spojrzała mu w oczy mając cichą nadzieję, iż łzy ponownie zmieszają się z wodą. Objęła go delikatnie jedną ręką, dłonią drugiej obracając policzek mężczyzny w swoją stronę. Przybliżyła wargi, by móc wyszeptać mu najprawdziwsze słowa, jakie wypowiedziała w swoim dwudziestoparoletnim życiu.
      - Jak to możliwe, że budzisz we mnie uczucia, o których istnieniu nie miałam dotąd pojęcia?
      Pocałowała go. Nie jak rasowa, doświadczona kobieta chcąca zwykłej czułości. Ona chciała czułościprosto z jego serca i z takim oto pragnieniem, rozchylała wargi Max'a własnymi w najniewinniejszym i najcenniejszym pocałunku. Cokolwiek działoby się potem, zrozumiała, że kocha go bardziej, niż kogokolwiek na Ziemi. Człowieka, którego kompletnie nie znała.

      Melinda Tier

      Usuń
  41. Kiedy już myślała że udało jej się go zbyć. To on nawet nie pytał tylko jak zwykle powiedział wręcz zażądał od niej spotkania. To było takie typowe. Jednak teraz miała wybór. Mogła uciec jak tchórz i w cale się z nim nie spotkać. Jednak on wiedział gdzie pracowała. Zawsze mógł ją męczyć i dręczyć aż by się zgodziła. Mogła też spotkać się z nim i spróbować wyznać całą prawdę. Mogła. Jednak nie wiedziała czy tak do końca chce rozdrapywać stare rany by zagoić jeszcze starsze. Sama do końca nie wiedziała co chce zrobić....

    Klika godzin późnej jednak postanowiła się z nim spotkać. Nic jej się przecież stać nie może a i wygodne to będzie w jej dalszym życiu może już więcej go nie zobaczy.
    Tej nocy było zimno. A Cosima dopiero skończyła prace. Jakoś tak znowu się zasiedziała. Poza tym miała dużo pracy. Dlatego wyszła w ciemnym płaszczyku z rozpuszczonymi włosami. Była zmęczona ale jednocześnie pobudzona nadchodzącą rozmową. Postanowiła być szczera i powiedzieć mu prawdę. O ile zdoła.
    Szła powoli jakby przeciągając to wszytko. Bała się co on jej powie. Bała się że nie będzie w stanie mówić. Ogólnie była zestresowana.
    - Ekhm... - chrząknęła podchodząc bliżej niego i starając się unikać jego spojrzenia.. - Chciałeś się spotkać... - zrobiło się tak jakoś niezręcznie. Nie wiedziała co ma mówić. Czy ona ma pierwsza mówić. Czuła się naprawdę niepewnie. Przygryzła wewnętrzną stronę policzka i postarała się rozluźnić.

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  42. Finna rzadko oceniała człowieka po tym, ile ma w portfelu. Nie z jakiejś czystej szlachetności, czy dobroci serca, po prostu jej to nie obchodziło. Sama miała pieniądze, miała władzę, ale ta porywczość i dominacja były wpisane w jej naturę, nie status społeczny, choć jak wiadomo wiele on ułatwiał, bo kto bogatemu zabroni.
    Maxa ceniła głównie za pasję, za to, że umiał się poświęcić i zatracić w swojej profesji całkowicie, jak również i za jego osobowość i swobodę życia. Nie wymagał od niego zbyt wiele, a i tak zdawał się być szczęśliwym. Podobało jej się to, bo nie ma nic bardziej irytującego niż kolejny desperat, który z założonymi rękoma czeka, aż ktoś nagle zacznie nad nim skakać i odmieni jego życie.
    Nie lubiła tego typu pouczających gadek, bo czuła się wtedy jak uczniak, a nie dorosła kobieta, ale kiedy chodziło o Maxa, to mógł sobie przy niej pozwolić na prawienie morałów.
    Bo w gruncie rzeczy wiedziała, że miał rację i, że była winna Axowi szczerość za to wszystko, co dla niej robił, ale z drugiej strony...
    - A jeśli jestem sadystyczną dziwką, która lubi znęcać się w ten sposób nad kimś kto ją kocha? - spytała, bo bardzo możliwe, że i powiedziałaby swojemu chłopakowi o wszystkim i raczej nie miałaby przed tym większych oporów, po prostu... trzymanie go w tej niepewności było cholernie podniecające.
    Wtuliła się w niego wygodnie, kiedy odpowiadał na jej pytanie, zastanawiając się, czy wszyscy mężczyźni myślą tak jak on. Wielu żonatych, pozornie szczęśliwych przychodziło tu tłumnie wieczorami, aby oglądać striptiz, albo uciec na górę z jakąś prostytutką. Po co więc się żenili? Nie byłoby łatwiej, gdyby byli sami? Albo z kimś, kto takie zachowanie toleruje?
    - I nie będziesz tęsknił za tym wszystkim? Za drugą płcią, za wolnością i możliwością sypiania z kim tylko chcesz? Będziesz się w stanie tak poświęcić dla jednej osoby, bez strachu, bez jakichkolwiek wątpliwości? - spytała zdziwiona, bo jego głos brzmiał zadziwiająco pewnie, kiedy odpowiadał na jej pytanie. Dopiła swoją szklankę burbona i zmrużyła delikatnie oczy, żeby lepiej przyjrzeć się striptizerce z końca sali, która dopiero co opuściła podest.
    - Nie chciałbyś późnej pójść potańczyć? Muszę sobie wszystko na spokojnie poukładać.

    Finna.

    OdpowiedzUsuń
  43. Nawet przez moment nie pomyślała o tym, że mógłby jej zrobić krzywdę. Bo na dobrą sprawę, miał szerokie pole manewru; łatwowierność, zaufanie czy głupota Melindy, mogła kiedyś ściągnąć na nią poważne problemy, ale gdyby widziała Max'a pierwszy raz w życiu, nie udałaby się z nim w to niezwykłe miejsce. A może zwykłe? Może sama atmosfera w połączeniu z bliskością mężczyzny, uczyniła pływalnię czymś niesamowitym? Tier nie zastanawiała się nad tym, ani nawet nad faktem, że Max mógł być w związku. Mógł mieć kogoś na kim zależało mu znacznie bardziej, ale gdyby tak było, czy teraz całowałby ją do tego stopnia, że ledwie potrafiła Ona przecież miała na dłoni pierścionek zaręczynowy, a czy to przeszkadzało jej w całowaniu go i obejmowaniu ramionami tak, jakby miał zaraz zniknąć? W oczach młodej dziewczyny, której nie w głowie były teraz moralne dylematy, ta jedyna jedyna chwila stała się idealna; w ciągu przeszło roku związku z jego bratem, nie odczuwała tak silnych emocji ani na początku, ani w trakcie. Owszem, niektóre wspomnienia przywoływała z uśmiechem na ustach, ale główny problem w ich związku, to brak poczucia przynależności do siebie. Brak zazdrości, brak zaborczości, brak głębszego uczucia. Zupełnie, jak gdyby trwając razem, funkcjonowali osobno na własnych zasadach. Do czego musiał ją doprowadzić, że przystała na trójkąt? Na dzielenie się nim z innymi kobietami? Pamiętała tamten dzień aż za dobrze; niekończące się wyrzuty ociekające kpiną o sposób w jaki Mel postrzegała ich związek, jego nieustanne oglądanie się za spódniczkami oraz ciosy wymierzane prosto w jej serce. Choć doszli do porozumienia, nigdy nie wybaczyła mu pewnych słów. Słów, które sprawiły, że przestała czuć. Nigdy tego nie pojmiesz, Mel. Co możesz wiedzieć o związkach i uczuciach, skoro jesteś tym kim jesteś? Durną laską łasą na pieniądze, jak wszystkie inne.
    Zatraciła się całkowicie w tym pocałunku; oddała w nim wszystko, co miała do przekazania również w słowach. W każdym muśnięciu zaczynała coraz lepiej rozumieć, jak samotna i opuszczona dotąd była. Jednocześnie rozpaczliwie chciała zatrzymać czas; mieć Max'a tylko dla siebie, rozwikłać zagadkę, którą był od tamtego dnia w Aurore. Ilekroć rozchylała wargi, by pogłębić najmniejszą pieszczotę, ilekroć przesuwała rękami po jego szerokich ramionach i szyi, wypełniało ją błogie uczucie nieporównywalne do żadnego innego. Z żalem pozwoliła mu przerwać pocałunek, by kolejno wtulić wilgotny policzek w męską dłoń. Gdyby mogła, schowałaby się w jego uścisku, nie wychodząc przez długie godziny. Słuchała tego, co miał do powiedzenia i o dziwo w przeciwieństwie do niego, zapomniała całkowicie o zobowiązaniach względem Gaspara.
    - Naprawdę myślisz, że po tym będę mogła żyć w zakłamanej codzienności z nim pod tym samym dachem, jakby nic się nie stało? Seks to jedno, miłość to drugie. Nie jestem ekspertką w tej kwestii, ale myślę, że są dwa rodzaje miłości: dobra i nieprawdziwa. Dobra sprawia, iż chcemy być lepsi. Nieprawdziwa utwierdza nas w przekonaniu, że jesteśmy w stanie znieść wszystko, by innym było dobrze. Nie chcę wiecznie dawać ze świadomością, że nie mogę oczekiwać niczego w zamian - szepnęła szczerze, próbując najlepiej jak umiała wyjaśnić to, co leżało jej na sumieniu. Melinda okazała się uczciwa, choć pierwsze wrażenie spojrzawszy na nią, przeczyło temu zupełnie. Dlaczego nie potrafiła oprzeć się pokusie? Dlaczego ujęła twarz de Troeye w swoje drżące ręce, rozkoszując się samym dotykiem skóry? Dlaczego zazwyczaj denerwujący ją jednodniowy zarost, teraz ją rozczulał? To było nienormalne. Całkowicie popieprzone, a jednak prawdziwsze niż cokolwiek innego. - Zapomniałbyś o kimś kogo podobno kochasz? Z kim planujesz przyszłość, może nawet resztę życia? - spytała patrząc mu w oczy; właśnie przeprowadzała najbardziej szczerą rozmowę od paru lat mówiąc rzeczywiście o tym o czym myślała. Chciałaby powiedzieć mu znacznie więcej, przytoczyć sytuacje, w których okazywała się piątym kołem u wozu niepotrzebna, denerwująca. Wolała jednak skupić się na słowach Maxa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - W tej chwili zamiast żałować albo odczuwać wyrzuty sumienia, zastanawiam się kim jesteś. Co lubisz robić w wolnych dniach, jakie jest twoje ulubione danie, której drużynie kibicujesz. Chciałabym wiedzieć, jak to jest zasypiać i budzić się u twojego boku. - ich szczęście nawet jeśli krótkotrwałe, było niesprawiedliwe. Znaleźli coś prawdziwego, a pozornie nie mogli z tego korzystać bez zmian. Czy byli na to gotowi? Przewrócić świat do góry nogami tylko dlatego, że zakochała się od pierwszego wejrzenia? Jakkolwiek tandetnie to brzmi, inaczej nie umiała wytłumaczyć uczuć względem niego. Gaspara nie zaboli to, iż odchodzi. Zaboli go świadomość, że puszcza go kantem dla młodszego braciszka i jedynie ta myśl będzie mu stała przed oczami, gdy Melinda zatrzaśnie za sobą drzwi, bowiem nie wątpiła, iż tak właśnie postąpi. To normalne, że nie chciał skrzywdzić rodzonego brata, ale co to za rodzina ciesząca się z twoich niepowodzeń? Wypatrująca najmniejszego błędu, aby szydzić z ciebie przed wszystkimi. - Nie rezygnuj ze mnie. Jeszcze nie teraz - poprosiła nieco łamiącym się głosem i nie mogąc dłużej wytrzymać jego spojrzenia, wtuliła się w jego ciało, chcąc także powstrzymać dreszcze chłodu.


      Melinda Tier

      Usuń
  44. [witam ;) skoro pan jest klientem IV sektora to może jakaś chęć i pomysł na wątek się znajdzie?]

    Francisco Vega

    OdpowiedzUsuń