2014/06/06

Ms. Boss


Po ciążach przybyło jej trochę kilogramów, których nie ma czasu zrzucić ze względu na pracę w kilku branżach jednocześnie. Jest matką, programistą, gospodynią. U fryzjera nie była od dnia, w którym świętowali swoją trzecią rocznicę, natomiast u kosmetyczki od początku drugiej ciąży. Jej szafa nie uległa wymianie od chwili przeprowadzki do ich wspólnego domu, a mimo to najczęściej zakłada którąś z jego bluz czy koszul, nie chcąc nawet patrzeć na śliczne eleganckie sukienki, w które już się nie mieści. Wchodząc w czwarty rok związku z Rafaelem przestała czuć motyle w brzuchu. Zamiast tego budzi się każdego ranka pełna spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Dostała wszystko, co chciała: kochającego partnera, wspaniałe dzieci, stabilizację. Pilnuje tego jak kocica swoich młodych i walczy o swoje. Wie czego chce i nie waha się po to sięgać. Ma pełne możliwości, żeby zrezygnować z pracy w Kaspersky'm, ale nie zrobi tego, gdyż tak jak i Rafael kocha się w swoim pracoholizmie.
Dwudziestoośmioletnia była prostytutka. Obecna dziewczyna szefa. Kobieta piastująca kierownicze stanowisko. Matka trzyletniej Hope i kilkutygodniowego Gabriela. Suka, która ukręci ci kark, jeśli pozwolisz sobie na zbyt wiele wobec jej mężczyzny.

43 komentarze:

  1. [Też ją lubię <3 Więc może, może wątek? ]

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hej :D
    Pomysł niezły xD Pewnie się przyda taki punkcik Ari jak maluch pojawi się na świecie xDD
    Wątek jakiś kręcimy? Tak sobie pomyślałam, że może dziewczyny sie przyjaźnią w końcu widzą sie pewnie częściej. Ari mogłaby wtedy przyjść do Debbie porozmawiać, mogłaby jej wtedy powiedzieć, ze jest w ciąży i szczerze się boi. Ewentualnie Debbie już by coś po zachowaniu Arianny zauważyła i sama zaczełaby temat. co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ To ja zacznę jutro wątek bo dziś już padam na twarz ;3 ]

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  4. [no i super, pomysł jest xD
    Ari pewnie z przestraszonej stanie się przerażona jak będzie obserwować Debbie ;P
    mogłabyś zacząć? bo ja muszę jeszcze się ogarnąć i z psami skoczyć na dwór więc to zajmie dłuższą chwilę]

    OdpowiedzUsuń
  5. Miała dużo pracy, ale uważała na stres. Pilnowała tego jak pracuje i ile, nie chciała zrobić nic co zaszkodziłoby dziecku. Starała się jednak nie zdradzić swojego stanu, nie chciała by inni wiedzieli.
    Zwłaszcza jej brat, nie rozumiała czemu odczuwa tą dziwną niepewność, kiedy miała okazje mu powiedzieć o tym fakcie, że będzie wujkiem. Kiedy jednak dziś Rafael przyszedł i poprosił by pomogła Debbie, od razu się zgodziła. Obiecała w domu dokończyć zestawienie rachunków i jutro podrzucić. Jakieś dwie godziny później była już u dziewczyny, którą od jakiegoś czasu na spokojnie mogła nazwać przyjaciółką.
    Słysząc, że otwarte, weszła do środka. Uśmiechnęła się wesoło gdy Hope podbiegła do niej, wzieła małą na chwilę na ręce i uściskała. Postawiła dziewczynkę na podłodze gdy w salonie zjawiła się Debbie. Wyglądała nie najlepiej, a to jakoś zadziałało na Ari. Wrócił niepokój, praktycznie strach.
    Poszła do kuchni i poczekała na kobietę, nerwowo wybijała palcami rytm o blat kuchenny.
    Uśmiechnęła się delikatnie słysząc jej słowa.
    - Teraz to raczej nie najlepszy sposób, ale poczekaj jeszcze trochę, a jeśli będziesz chciałą zrobimy sobie babski wieczór i odbijemy sobie ten czas – stwierdziła wesoło. W myślach za to dodała poczekaj z sześć lub siedem miesięcy, zanim dojdę do siebie
    Zamyśliła się trochę niespokojna, ciąża cały czas była tematem który budził niepokój. Martwiło ją, że nie nadaje się na matkę, że zawiedzie na całej linii.
    Chciała z Debbie o tym porozmawiać, ale nie wiedziała jak poruszyć temat, z nikim jeszcze o tym nie rozmawiała...no nie licząc ojca dziecka. Tylko on o tym wiedział, poza nią.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jego życie w ciągu ostatnich czterech lat bardzo się zmieniło. Nie spodziewał się, że będzie tak łatwo zrezygnować z tych wszystkich kobiet, które miały do niego słabość. A jednak, gdy już nie miał Domu Grzechu i żadna się do niego nie kleiła dla podwyżki okazało się do banalnie łatwe. Z dnia na dzień stał sie ojcem, mężem... Przez parę pierwszych miesięcy był nieco tym wszystkim przytłoczony, ale dziś już rozumiał, że chce tak żyć. Był szczęśliwy. Ilekroć widział swoją córkę, która miała jego oczy i jego lekko zadarty nosek uśmiechał się. A kładąc się do łóżka już entą noc z rzędu z tą samą kobietą wcale nie był nieszczęśliwy. Zrozumiał, że w związku nie chodzi o to, żeby kobieta wstrzeliła się w jego kanon piękna, liczyło się to, co miała w głowie.
    Debby poprosiła go, by odebrał Hope z przedszkola a więc rzucił wszystko i wsiadł do auta. Niestety, miał dzisiaj dużo pracy, bo Dom Grzechu ruszał na nowo, a to wymagało wypełnienia ogromu dokumentacji, a więc zabrał Hope do biura. Wprowadził ją tylnymi drzwiami i zamknął gabinet, żeby przypadkiem nie ujrzała jakiejś pół-nagiej pani. Posadził ją naprzeciwko siebie i dał jej zestaw kredek i kartkę do rysowania, a sam zabrał się do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam, witam ;) To co? Dziewczyny jak mniemam rozpętały III Wojnę Światową? ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Nadia jest kelnerką, a nie prostytutką ;) Przynajmniej tak widnieje w Wolnych Postaciach, więc Twoja wizja jest raczej mylna.]

    Nadia Prokhorova

    OdpowiedzUsuń
  9. [Nastawienie jednak jest bardzo ciekawe. Przynajmniej jawnie będą okazywać sobie wzajemną niechęć. Co do wątku, to może niech akcja rozpocznie się w biurze Szefa? Nadia zostanie poproszona o zaopiekowanie się na kilkanaście minut córką, kiedy Rafael będzie pochłonięty pracą?]

    Prokhorova

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej pierwsze dni w pracy. W pełni uczciwej pracy. Nie była do niczego zmuszana. Nie musiała robić czegoś wbrew sobie. Po prostu wykonywała swoje obowiązki. Pracowała. Całkiem uczciwie. Było miło. Dawała sobie radę i prawie nawet zapominała o przeszłości. Była wdzięczna Mel, że pomogła jej wyjechać z kraju i zdobyć pracę, mieszkanie. Była jej bardzo wdzięczna. Jeszcze bardziej za wskazówki i podpowiedzi, które zapisywała i teraz dała Cosimie. Była jej naprawdę bardzo, bardzo wdzięczna.
    Wszystko było jeszcze świeże i ruszało na nowo dlatego panował lekki chaos w DG. Jeszcze może nie radziła sobie tak świetnie jak Mel, ale dawała radę. Ceniła też pomoc Debbie, która czasami wpadała i pomagała jej to wszystko ogarnąć. Dzisiaj też był taki dzień. Było mnóstwo pracy. Papierów, klientów i nowych pracownic, którym czasami trzeba było wszystko tłumaczyć. Siedziała całkiem zajęta pracą gdy podszedł pewien klient. Groźnie wyglądający mężczyzna. Cosima nie bała się go. Miała do czynienia z gorszymi typami.
    Facet zażyczył sobie konkretnej pani, która aktualnie była zajęta. A gdy usłyszał to zaczął się wykłócać i sprawiać problemy. Był upierdliwy. Cosima chciała po prostu coś dosadnie powiedzieć, ale musiała się przecież powstrzymywać. Dlatego nie szerząc wokół zniszczenia próbowała być mimo wszystko miła. Jednak już nie wytrzymywała. Po prostu denerwowała się coraz bardziej. Miała wrażenie, że zaraz całkowicie wykipi. Jednak żadne słowa nie docierały do tego mężczyzny.

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  11. Już gdy usłyszał ostre walenie do drzwi wiedział, że coś jest nie tak, ale nie spodziewał się w swoim gabinecie nikogo prócz Debbie. Poderwał się z krzesła i otworzył niepewnie drzwi. Wiedział, że nie będzie zadowolona z tego, że przyprowadził tu Hope, ale nie miał innego wyjścia.
    - Mam dziś jeszcze dużo pracy. Może lepiej zabierz małą do domu, co? Nie chcę, żeby się tu kręciła. - odparł, a widząc jej niezadowoloną minę uniósł brew pytająco - czemu jesteś zła? coś się stało? - zapytał, głaskając małą po głowie, gdy ta stanęła obok niego.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Cześć, cześć, właśnie tak sobie obserwuję sporą dysproporcję. ;D]

    Viktor Vermaelen

    OdpowiedzUsuń
  13. - ah, więc nie wypijemy nic przez jakiś rok - westchnęła w końcu nie wiedząc jak zacząć temat, więc lekko chwytała słów Debbie. Uśmiechnęła się słabo gdy dziewczyna powiedziała żartobliwie coś co niedługo miał stać się faktem.
    - Usiądź, zrobię nam herbatę, nie przemęczaj się - powiedziała podchodząc do Debbie i pokazując lekko by usiadła. Wyglądała źle, więc Ari nie chciała by męczyła się bardziej.
    Jej uśmiech stał sie wyraźniejszy gdy padła wzmianka o jej bracie.- Nawet nic nie mów, ja nie wierzę do tej pory, że tak wpłynęłaś na mojego brata. Rafael i stabilizacja? To takie nierealne było jeszcze niedawno - stwierdziła bo tak sądziła od zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miał czasu zastanawiać się czemu Debby wyglądała na złą. Wziął to po prostu za ciążowe humorki, które często ją dopadały. Nie chciał się z nią kłócić, przeceiż byli dość zgodną parą, nie było po co tego psuć.
    Wrócił do domu dopiero około trzeciej w nocy, bo ostatnio pracował na nocne zmiany. Zajrzał do sypialni, a gdy zobaczył, że obie śpią na łóżku nie miał serca wpychać sie tam i je budzić, a więc nakrył kołdrą odsłoniętą Hope i położył się na kanapie w salonie.
    Obudził się dopiero koło dziewiątej rano i ciężko zwlekł z łóżka. Pomimo wszystko tęsknił za pracą, bo całe dni nic nie robienia go cholernie męczyły.
    Gdy zobaczył Debbie w kuchni delikatnie objął ją od tyłu i ucałował w szyję.
    - Dzień dobry - odparł z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  15. I nagle wybawienie! Cudowna okryta niebiańskim blaskiem zbliżającego się dnia rozwiązania silna niczym lew kobieta Debbie przybyła jej na ratunek! A w dodatku wzięła ze sobą herbatę. Cosima jako angielka z krwi i kości kochała herbatę i potrafiła pić ją hektolitrami. Dlatego to też było teraz dla niej ważne.
    Szczerze podziwiała Debbie. Kobieta szefa, matka, jeszcze w ciąży i odnajduje w sobie siłę by pomagać jeszcze w niezbyt chlubnym biznesie. Tak godne pozazdroszczenia. Taka siła. Okazało się że klienta można pozbyć się za przyciśnięciem jednej magicznej czerwonej wystającej plamki. GUZIKA BEZPIECZEŃSTWA! Ach... Czemuż Cosima o tym nie pomyślała? A no tak. Ona myślała że można tego użyć kiedy dojdzie do rękoczynów czy coś. Musi koniecznie to zanotować bo na pewno zapomni.
    Podziękowała Debbie za herbatkę i wybawienie. Pomasowała skronie i ułożyła papiery.
    - Na pewno dobrze się czujesz? Nie znam się ale wydaje mi się że nie powinnaś się stresować. - tu zaczynała lekko panikować. Cosima bała się kobiet w ciąży jak i samej ciąży oraz takich małych noworodków. Sama nie wiedziała czemu ale miała jakiś wewnętrzny strach przed nimi. Bała się że mogą nagle zacząć rodzić, że ona może zacząć rodzić, że dziecko może spaść jak je będzie trzymać i takie tam. Dlatego odrobinę panikowała czy aby Debbie nie zacznie zaraz rodzić.
    - Naprawdę nie wiem jak mam ci dziękować za to że mi pomagasz. I nie wiedziałam że tym guzikiem można odprawiać natarczywych klientów... Myślałam... Że jak dojdzie do jakiejś poważniejszej sytuacji. Ciekawe... - zamruczała Cosima i wyjęła papiery na które przyszła teraz kolej - Te mam wysłać do Rafaela ? Czy najpierw do księgowej?

    Cosima

    OdpowiedzUsuń
  16. [Salut. Co słychać? Proponuję wątek. Mam w sumie taki pomysł, że Debbie chce ukręcić Liz kark za jakieś przystawianie się do Rafaela. Mam jeszcze jeden, w którym Deborah jako eks prostytutka mogłaby dawać jakieś wskazówki Liz na temat łapania bogatych facetów na wędkę lub ogólnie o branży. Jak uważasz, chyba że masz coś lepszego?]
    Liz

    OdpowiedzUsuń
  17. [Czuję, że Norma z Debbie napotkają pewne problemy komunikacyjne. Nie mogę się doczekać! Cóż wącimy? Chcę zazdrosną Debbie i zirytowaną Normusię, któa udaje niewiniątko tuż po tym jak znowu kręciła tyłkiem przed biednym Rafem! :D]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Buu, nad czymś pomyśleć musimy.]

    Esther

    OdpowiedzUsuń
  19. Przywitał się z małą i usiadł przy stole, wgapiając spojrzenie w Debby. Nie miał zielonego pojęcia, o co mogła być na niego zła, ale zazwyczaj gdy miała ciążowe humorki zapominała o tym, że jest na niego zła po dziesięciu minutach, tymczasem już trochę czasu minęło od wczorajszego wieczoru.
    - Mogę coś zjeść - odparł nalewając sobie herbaty. Gdy mała skończyła jeść posadził ją przy biurku i dał kredki do rysowania, a ona odrazu się tym zajęła. Była naprawdę grzecznym dzieckiem.
    - Jesteś na mnie zła? - zapytał, przenosząc spojrzenie na Debby. Ich dom był zbudowany tak, że kuchnia była połączona z salonem łukiem, więc cały czas miał oko na Hope.

    OdpowiedzUsuń
  20. [huehuehue, czyli uwaga uśpiona! jak się Debbusia nie boi Normusi, to dobrze... :D a Normusia ma swoje rposoby na Rafusia więc się nie bój. Kuźwa, nie wiem co ja mam z tym zdrobnianiem, to takie pedalskie, ze aż boli!
    urlopu nie chcę, ale cat fighty był by w sumie zabawne. żartowałaś z tym? bo ja to chyba biorę na serio haha :D]

    //Norma

    OdpowiedzUsuń
  21. Przekrzywiła nieco glowę, czekała aż woda na herbatę zagotuje się. Przygotowała kubki i czekała tylko by zalać wodą.
    - Nie wiem, chyba odpuszczę sobie szampana na jego urodzinach - przyznała cicho.- Udalo ci się zmienić mojego brata, to zaskakujące. Rose zdradzał bo mam wrażenie, ze nigdy nie kochał jej tak szczerze jak ciebie - uśmiechnęła się słabo.
    Przez moment się wahała, zawsze mowienie czegoś bezpośrednio nie sprawiało jej kłopotów. Jednak teraz nie umiała się przełamać. W końcu odetchnęła i zebrała w sobie dość odwagi.
    - Debbie, potrzebuję twojej pomocy, rady. Jestem w ciąży, cholernie się boję, ale pewnie dlatego, ze to pierwsze dziecko...a ja czuję, że nie dam rady, że nie sprawdzę się jako matka. To tak beznadziejna sytuacja - zamknęła na moment oczy i odetchnęła. Powrócił jej spokój i powstrzymała potok słów.- Cieszę się, że to jeszcze jakieś sześć miesięcy, może mniej...ale później - przygryzła nerwowo wargę.- najgorsze jest to, że prawdopodobnie zostanę sama z malcem, nie chcę jego ojca w pobliżu i nie wiem czy to chwilowa niechęć, czy naprawdę On tak mnie drażni.- skrzywiłą się. Jednak nie odzyskiwała spokoju, do tego nie załamało ją jak durnie to wyszło. Mówiła Debbie o czymś, o czym nikomu nie powiedziała jeszcze i sama nie wiedziała czemu ją o tym informuje.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Już jest trzech! ;D A czy się wyrówna, to pażywiom, uwidim.]

    Viktor Vermaelen

    OdpowiedzUsuń
  23. - Debby... Przecież wiesz, że jej się tam nic nie stanie i nie zobaczy żadnej wpółnagiej pani. Nie pozwoliłbym na to. A ostatnio nie mam czasu na nic, sama przecież rozumiesz. - odparł, oplatając ją dłońmi od tyłu. Zaczął muskać jej szyję licząc, że nieco ją tym udobrucha.
    - Jeśli nie chcesz, nie będę jej tam zabierał, ale nie gniewaj się na mnie. Wiesz, że tego nie lubię. - odparł, wykradając jej kanapkę z ręki. Usiadł przy stole nie odrywając od niej spojrzenia. Czasem zastanawiał się, co sprawiło, że zapałał do niej takim... dojrzałym uczuciem. Przecież mogło się skończyć jak z Rose, na zdradach i ciągłym seksie na zgodzie. Na braku zaufania. Tymczasem chyba ufali sobie nawzajem. Nie zdradził jej jeszcze ani razu, a on od pewnego czasu nie denerwował się, gdy widział na jej telefonie wyświetlony numer Aidana. Zrozumiał, że to tylko praca.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Dziękuję za powitanie :)
    Gdybym ja tak umiała pomysłami rzucać na lewo i prawo, a Twój jest genialny. Nagłe spotkania są niezręczne :3
    Wolę zapytać, bo każdy różnie lubi - ja mam zacząć czy Ty byś chciała mnie i Aidana wprowadzić w świat Domu Grzechu? :)]

    OdpowiedzUsuń
  25. - Dlatego zamknąłem drzwi. Żeby żadna się bez proszenia nie napatoczyła. - odparł kontynuując jedzenie kanapki. Wstał na chwilę i bez pytania oplótł ją dłońmi w biodrach, po czym pociągnął ze sobą na krzesło. Odgarnął jej włosy i delikatnie musnął szyję.
    - Nie gniewaj się już na mnie. - wymruczał te słowa do jej ucha zmysłowym szeptem. Jego głos był przyjemny, choć bardzo szorstki. Kiedyś chciał zostać spikerem radiowym, ale gdy już dostał się do studia i zobaczył jak to wszystko wygląda to szybko zrezygnował.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Dziękuję za zaczęcie! :3]

    Zbliżała się godzina szesnasta, pan informatyk zmierzał do Domu Grzechu, który jeszcze nie był otwarty dla klientów. Aidan należał do specjalnej klienteli, więc nie miał problemów z wejściem do budynku.
    On jakoś nigdy nie korzystał z takich usług. Jedyną osobą, która wciągnęła go w ten interes była Melanie. Cholernie za nią szalał, więc jak mógł odmówić jej? Raz na jakiś czas można skorzystać z usług prostytutek.
    Wchodząc do środka powitał go uśmiech recepcjonistki. Oczywiście odwzajemnił go i zaczęła się masa pytań od strony kobiety.
    - Czekamy tylko na Melanie Geldez, powinna się lada chwila zjawić. - odpowiedział uprzejmie z tym swoim głębokim, ochrypłym głosem z irlandzkim akcentem.
    W kieszeni prochowca zabrzęczał telefon, więc wziął go w swoje dłonie i zaczął czytać wiadomość, po czym energicznie odpisywał, stukając palcami w ekran smartfona. Po godzinach pracy w Kaspersky'm Aidan wykorzystywał swoje informatyczne zdolności osobom, które tego potrzebowały, oczywiście nie za darmo. I właśnie dostał wiadomość, że koledze zepsuł się twardy dysk i będzie musiał odratować cenne rzeczy z pamięci. Ciekawe jak mocno go spalił...
    Myśl mu umknęła, gdyż spojrzał w bok i ujrzał nie kogo innego jak Debbie. Gdy recepcjonistka poinformowała go, że to druga osoba, zaraz po szefie, najważniejsza w tym budynku to go, tak jakby, zatkało i po prostu gapił się na nią. Jeszcze jedna rzecz sprawił, że stał oniemiały, na szczęście nie z otwartymi ustami - mała dziewczynka była niedaleko niej a sama Debbie była ciężarna.
    Potrząsnął głową, po czym skrzyżował ramiona na piersi, odwracając się do dziewczyny przodem.
    - Nie myślałem, że Ciebie tutaj spotkam. - powiedział na dzień dobry, przełamując pierwsze lody napiętej atmosfery.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Jak będzie starsza to już będziemy obrzydliwie bogaci i ewentualnie otworzymy sobie kwieciarnię. Nie mam zamiaru do końca życia się z tym wszystkim męczyć. - odparł, obdarzając ją nieco zirytowanym spojrzeniem.
    - Naprawdę myślisz, że bym na to pozwolił? - westchnął i odłożył już pusty kubek na blat stołu. Podszedł do małej i pocałował ją w czoło. Wyciągnął z szafy garnitur, a Hope wybrała mu koszulę. Powoli zaczął się ubierać.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Gg nie posiadam, ale możesz napisać na maila co Ci w duszy gra ;) toniejestmaildlakretynow@gmail.com]

    OdpowiedzUsuń
  29. - No dobrze - odparł, choć w jego głosie nie było słychać zbytniej radości. Nie chcąc stroić fochów posłusznie dał sobie poprawić krawat i odwzajemnił jej pocałunek, ale po jej słowach poczuł się, jakby dostał z otwartej ręki w twarz. Przecież oddałby swoje życie za Hope, a jej słowa brzmiały tak, jakby zachowywał się jak wyrodny ojciec. A zmienił wszystko dla niej i dla ich córeczki. Przecież jeszcze rok temu był zupełnie innym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ich syn miał już miesiąc. Miesiąc, który nie był dla Rafaela życiem, a raczej wegetacją. Choć cieszył się z tego, że ma syna, to już tak bardzo nie zabiegał o przebywanie z Hope, ani z Debby. Spędzał w pracy bardzo dużo czasu, wracał do domu o drugiej w nocy, wychodził o piątej. Nie mógł patrzeć w oczy swojej dziewczynie, ale też nie chciał tego wszystkiego stracić bo zdecydowanie za długo to budował.
    Dziś wrócił trochę wcześniej do domu, bo o dwudziestej. Oczy miał podkrążone, a twarz zmęczoną i dopiero teraz widać było po nim wiek. Zdjął marynarkę i pocałował Debby krótko, bez emocji w usta. Przywitał się również z Hope.
    Włączył telewizor, a Hope zaczęła go szarpać za ramię, żeby się z nią pobawił. Był spokojny. Ale ona szarpała go i szarpała, aż wreszcie zaczęła płakać.
    - Ucisz się do jasnej cholery! - wydarł się na nią z wściekłością wymalowaną w oczach, a mała rozpłakała się jeszcze bardziej i uciekła do mamy.

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie bez powodu nie wiązał się z nikim na poważnie przez ostatnie dziesięć, a nawet piętnaście lat swojego życia. Nie miał szczęścia do kobiet, które kochał. Gdy już faktycznie się angażował, one odchodziły albo zaczynały go regularnie zdradzać, korzystając tylko z jego pieniędzy. Tak było od zawsze. Wszystko zaczęło się gdy miał czternaście lat; Lisa, przepiękna, starsza o pięć lat sąsiadka. Wzdychał do niej od zawsze i pewnego dnia zwróciła na niego uwagę. Zaczęli być razem, z nią przeżył swój pierwszy raz, z nią pierwszy raz imprezował. Ją, jako pierwszą pokochał. A ona wzgardziła jego uczuciem, z czasem puszczając się na prawo i lewo. I choć minęło już tyle lat, scenariusz bardzo często się powtarzał.
    Już nawet nie chodziło o tą zdradę Debby. On był już PRZEKONANY, że kocha tamtego faceta, a z nim jest tylko dla pieniędzy. Wcale nie był taki pewny siebie, na jakiego wyglądał.
    - Nie mamy o czym - stwierdził, wgapiając się tępo w ekran telewizora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie wiedział co jej odpowiedzieć, a więc po prostu splótł jej palce ze swoimi. Tak bardzo bał się, że ją straci... Był w stanie jej wybaczyć to, że go zdradziła, ale nie to, że kocha kogoś innego. Że zabierze dzieci i zostawi go samego, a on po raz setny poczuje to, co kiedyś czuł przez trzy lata swojego życia; że jest zupełnie sam na swiecie, że żyje tylko dla siebie. Bał się, że ją straci w tym momencie swojego życia, w którym nie wyobraża sobie świata bez niej.
    - Kocham cię bardzo. Czasem się boję, że za bardzo. - przyznał wpatrując się w jej oczy.

    OdpowiedzUsuń
  33. Siedzieli tak chwilę, w zamyśleniu. Wreszcie ciszę przerwał jego ton, spokojny i wyważony.
    - Ale obiecaj mi, że jeśli kiedyś coś się stanie i... i postanowisz odejść, lub cokolwiek, to pozwolisz mi się widywać z dziećmi - odparł, patrząc na nią pytającym spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Wiem, wiem, przepraszam! Sprzęt trochę odmawiał posłuszeństwa i trzeba go było oddać do serwisu, ale teraz już powinien śmigać ;)]

    Romans z Deborah wspominał... przyjemnie. Blake nigdy nie utożsamiał seksu z miłością, dlatego nie czuł się źle sypiając z żoną (?) swojego przyjaciela i w gruncie rzeczy, także pracodawcy. To była dla nich odmiana, coś świeżego, dzięki czemu oboje potrafili lepiej docenić swoich partnerów i obdarzyć ich jeszcze większą miłością. Oczywiście, tak było tylko w przekonaniu Blake'a.
    Wiedział, że Campbell ma na to trochę inne zapatrywania. Od czasu, kiedy poprosiła go, aby zakończyli swój krótki romans, starała się go raczej unikać, a przynajmniej takie odnosił wrażenie, o wiele rzadziej też rozmawiali. Osobiście był to dla niego cios, gdyż uwielbiał towarzystwo kobiety, no ale, co mógłby poradzić.
    Rafaela w biurze nie zastał. Jak pech to pech, ale skoro potrzebował kilku druczków z jego biurka do pracy, to szef chyba się nie obrazi za przerzucenie zawartości kilku szuflad w jego gabinecie, prawda?
    Zajęty był zawziętym penetrowaniem zawartości jednej z szaf, kiedy powietrze rozdarł dźwięk skrzypiących pod wpływem nagłego otwarcia drzwi i kobiecy głos, który... był dziwnie znajomy.
    - Dzień dobry - przywitał się grzecznie, uśmiechając się szeroko na widok wysokiej brunetki, która stanęła naprzeciw niego. - Rafaela nie ma. Widocznie musiał coś załatwić. - dodał, wyciągając jakąś teczkę i zamykając grzecznie szufladę, żeby pani szefowa nie pomyślała przypadkiem, że przyszedł tu na przeszpiegi.
    - Dawno nie rozmawialiśmy. Unikasz mnie? - spytał, z niejakim rozbawieniem, choć szczerze powiedziawszy był bardzo zainteresowany tą kwestią, a raczej odpowiedzią, jakiej udzieli mu Deborah.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Nie zaufam ci po tym, co zrobiłaś na słowo. - stwierdził, skupiając większość swojej uwagi na meczu lecącym w telewizji.
    - Jutro pójdziemy do kliniki po południu. Wolę mieć pewność, że Hope jest moim dzieckiem. - dodał, puszczając jej dłoń. Potrzebował trochę czasu, by poukładać sobie to wszystko w głowie.
    W momencie przed oczami pojawiła im sie Hope, skruszona i smutna.
    - Nie gniewaj się na mnie już, pszepraszam - wydukała, a Rafael wziął ją na kolana i pocałował w czoło.
    - To ja przepraszam. Tata jest dziś bez humoru. - mała bez zastanowienia wtuliła się w jego pierś i dosłownie po paru minutach spała. Miał wyrzuty sumienia, że tak ją wcześniej skrzyczał. Jednak... Był ostatnio rozchwiany emocjonalnie. Dużo pracy, mało wolnego czasu, w dodatku ta sytuacja z Debby...

    OdpowiedzUsuń
  36. Już nie wierzył w jej uczucie. Miał wrażenie, że powtarza się scenariusz jego życia, że historia zatacza koło; ale nie chciał wpaść w te same bagno. Nie chciał jej z nikim nakryć, nie chciał się z nią kłócić. Żadnego znaczenia nie miały już wyniki DNA. Chyba wierzył jej, że to jego dziecko.
    Mało spał tej nocy. Przebudził się, zaniósł Hope do łóżeczka i wrócił na kanapę. Stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu to zakończyć. Oboje nie nadawali się do związku. On kiedyś pieprzył trzy panienki na dzień, jest szefem burdelu i ma nierówno pod sufitem. Ona była prostytutką i widocznie coś jej z tego zostało. Ale była dobrą matką. I byłaby też dobrą żoną, ale być może nie dla niego.
    Wstał bardzo wcześnie. Spakował do walizki swoje ciuchy. Robił to z bólem serca, ale i z przekonaniem, że tak będzie dla nich lepiej. I dla Hope i Gabriela. Wysłał jej krótkiego smsa.
    Ufam ci, że Hope jest moja. Przemyślałem sobie wszystko. Odpocznijmy od siebie na parę dni

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie myślał. Nie zastanawiał się nad niczym. Tylko pracował, jak maszyna, od rana do wieczora, bez chwili wytchnienia. Zasypiał na twardej kanapie w swoim biurze, od której bolały go plecy i łapał się na tym, że macał po śliskim materiale w poszukiwaniu ciała Debby, które zawsze otulało go do snu. Brakowało mu Hope, jej ciągłej gadaniny i pytań. Czuł się pusty w środku bez nich, ale żył w świadomości, że tak będzie lepiej. I to powstrzymywało go od wydzwaniania i prób powrotu.
    A jednak, pewnego popołudnia dostał smsa od Debby. Krótkiego, acz treściwego. Stęsknił się za Debby i chciał zobaczyć Gabriela, który niedługo będzie miał trzy miesiące. Po drodze zahaczył o zabawkowy i kupił małej lalkę, a chłopcu butelkę, bo Debby prosiła go o kupno jeszcze przed porodem, ale oczywiście zapomniał.
    Gdy otworzyła mu drzwi mieszkania obdarzył ją obojętnym spojrzeniem i wyminął ją. Z krzesła od razu zerwała się Hope, a on odrazu porwał ją w ramiona. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo za nią tęsknił...

    OdpowiedzUsuń
  38. [Zróbmy im jakiś wątek;D]
    Amanda

    OdpowiedzUsuń
  39. Postawił na stole butelkę a Hope wręczył lalkę. Nie pozwolił, by Debby nosiła to wszystko sama; nakrył do stołu wraz z Hope.
    Gdy Debby trzymała Gabriela przy swojej piersi podszedł i przyjrzał się małemu. Miał policzki Debbie. I jej oczy. I nawet uszy. Ale nic z niego. Albo powoli popadał w paranoję. Przez ten czas który spędził samotnie dużo myślał i tylko upewnił się w twierdzeniu, że to wszystko bez sensu, że już dawno był skazany na samotne życie. Bo nie ma szczęścia do kobiet. Debby nie pociągała go fizycznie; nie wstrzeliwała się w jego słowiański kanon piękna, ale pokochał ją za jej charakter i za to, jaką była kobietą. Wierzył, że skoro jest taką poważną bizneswomen z własnym kontem, to będzie dobrą żoną. Ale widocznie żadna kobieta nie potrafiła utrzymac się przy nim na dłużej.
    Gdy Debby zaczynała nakładać obiad przestał bawić się z Hope i przeniósł na nią wzrok.
    - Nie musisz mi nakładać. Zaraz pójdę, urwałem się na chwilę ale mam jeszcze parę spraw do załatwienia - odparł.

    OdpowiedzUsuń
  40. - No proszę... Teraz to ja jestem ojcem. - to zdanie miało bardzo negatywny, być może nieco obraźliwy wydźwięk. Wciąż był na nią zły. Tak jakby nie mogła sobie wybrać kogoś innego, tylko jego najbliższego przyjaciela, który w dodatku również ma dziewczynę. Tak jakby nie mogła mu po prostu o tym powiedzieć - dowiedział się przypadkiem.
    A jednak został. W międzyczasie wykonał parę, albo nawet parenaście telefonów, ale spędzał czas z Hope i uspiał Gabriela. Bolało go to, że tak bardzo kochał dzieci, które mogły wcale nie być jego. W zasadzie to dopiero gdy urodziła się Hope zrozumiał potęgę miłości rodzicielskiej, w której nie było fałszu i obłudy. Po prostu miłość, nic więcej. Żadnych jednostronnych profitów i kłamstw.
    Gabriel usnął dopiero około dwudziestej a Rafe, który spał w nocy góra trzy godziny sam na chwilę przysnął z głową na kołysce. Obudziły go dopiero kroki Debby,

    OdpowiedzUsuń
  41. [ Cześć, wącimy cos?]

    Tajga

    OdpowiedzUsuń
  42. [ haha, mnie też dlatego go zostawiłam.:-) ]

    Andrea dopiero niedawno wrócił do Amsterdamu, więc nie wiedział co się dzieje dookoła niego.
    Kiedy tylko szedł ulicą, modlił się w duchu, by nie zobaczyć nigdzie Amandy, bo jakoś nie miał ochoty jej spotykać, gdzieś tak do końca życia.
    Te kilka lat, spędzonych we Włoszech, zupełnie zmieniło jego postrzeganie świata i rzuciło cień na jego dotychczasowe życie.
    Dobiegał już czterdziestki, ale nadal nie chciał się ustatkować. Podtrzymywał tezę, że po prostu nie jest zdolny do miłości i tyle.
    Telefon od Debby zaskoczył go, jednak czym prędzej zebrał swoje rzeczy i pojechał odwiedzić przyjaciółkę. Tęsknił za nią podczas swojej nieobecności. Odnosił wrażenie, że w tym zepsutym holenderskim świecie, tylko brunetka była do niego przychylnie nastawiona.
    - Już dobrze maleńka. - Powiedział cicho, przytulając ją do siebie. - jestem przy tobie. - dodał jeszcze, całując ją we włosy.

    Tajga

    OdpowiedzUsuń